niedziela, 9 listopada 2014

Od Taemin'a do Hizashi'ego

- Witam spóźnialskiego - mruknąłem widząc wchodzącego do salonu Hizę.
 Białowłosy lekko podskoczył słysząc mnie.
- Eh Minnie już jesteś... - odparł nieco zakłopotany. - Musiałem wyjść, na chwilę...

~ Kilka minut wcześniej ~
 Wyszedłem z domu Hao zamykając za sobą jeszcze drzwi na klucz jak obiecałem wcześniej przyjacielowi. Powolnym krokiem zacząłem iść przez miasto. Po drodze widziałem mnóstwo przebierańców. 
- Tae! - odezwał się piskliwy głos za mną, a po chwili poczułem jak ktoś mi się uwiesza na szyję.
- Van ty też? - mruknąłem widząc, że jest przebrana.
- Niestety, ale zajmuje się swoimi dwoma 8-letnimi kuzynami - wskazała teraz głową na szczerzących się od ucha do ucha maluchów przebranych w kościotrupy. - Jak widzisz nie darowali mi iść normalnie ubranej...
- Od razu widać więc, że to twoja rodzina - uśmiechnąłem się. 
- Hm... Ale chyba ci się podobam jako wampirzyca, hę? - zaśmiała się pokazując lekko swoje doczepione, sztuczne kły.
- Ciociu no chodźmy już po te cukierki... - jęknął mały brunet robiąc wyraz twarzy niczym zranionego szczeniaka. - Plssss...
- Eh... No dobra. Zaraz, a ty gdzie się wybierasz beze mnie - odparła teraz podejrzliwie Vanessa.
- Do Hizy - powiedziałem krótko.
- O wy... Pewnie sobie robicie melanż... Żeby tylko nie te dwa słodziaki - westchnęła rozczarowana.
 Kuzyni zaczęli ją teraz ciągnąć za czarny płaszcz od stroju halloweenowego.
- To pa i do zobaczenia w szkole - ucałowała mnie w policzek na pożegnanie i poszła w stronę jednego z oświetlonych domów.
 Odruchowo spojrzałem na godzinę w komórce. Było już dość późno, a chyba powinienem dać czekać Hizie we własne urodziny. Gdy byłem przed drzwiami zapukałem po woli. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Drugi raz, nadal to samo. Chwyciłem za klamkę i uchyliłem je lekko. 
 Pustka, tylko kocur ociężale teraz ziewał leżąc wygodnie zwinięty w kulkę na fotelu. Dla pewności zerknąłem jeszcze do jego pokoju. Czyżbym źle coś usłyszał wcześniej przez telefon? Zawsze mu mogło też coś nagle wypaść, chwile poczekać i sprawdzić chyba mi nie zaszkodzi...

~ Wracając do teraźniejszości ~
 Lekko speszony Hiza zapalił teraz światło w kuchni.
- Jak tak dalej pójdzie to będę zazdrosny... - mruknąłem spoglądając na niego z drobnym uśmiechem. - W końcu skąd mam mieć pewność czy czasem tam jeszcze się nie spotykasz z wcześniejszym swoim chłopakiem.
- Chyba ja to samo mogę powiedzieć. Nie słyszałem wcześniej nawet żebyś kogoś miał, no nie licząc oczywiście tymczasowo Van... - odparł zniesmaczony na myśl o niebieskowłosej. - Mam ją zaliczać jako swoją konkurencję czy coś w tym stylu?
- Raczej nie. Jak na razie nie zamierzam zmieniać swojej orientacji - powiedziałem wstając z krzesła i podchodząc do niego.
- "Na razie"? - podniósł lekko jedną brew najwyraźniej rozczarowany tym.
- A może i wcale nawet - szepnąłem mu już będąc za nim.
 Hiza czując mój ciepły oddech na swojej szyi lekko drgnął.
- Raczej nie bez powodu tu w końcu przyszedłem - uśmiechnąłem się do niego jeszcze bardziej się przybliżając. - Umowa z wczoraj nadal aktualna, prawda?
- Chyba tak, wszystko zależy od ciebie.
- Twoje zdanie też się tu liczy - mruknąłem obejmując go jedną ręką w tali.
- Wiem czego chcę - odparł dziarsko.
- Hm... To chyba dobrze - powiedziałem odwracając teraz Hizę w swoją stronę.
 Odgarnąłem mu grzywkę z twarzy i uśmiechnąłem do niego łobuzersko. Białowłosy najwyraźniej z niecierpliwością czekał na moje dalsze działania, wyglądał dość zabawnie robiąc teraz minę małego nadąsanego dziecka, które czekało na obiecany sobie wcześniej deser.

Hiza? No fuuuu znowu same dialogi, no nie umiem inaczej >,< A że jestem zuuua zostawiam resztę tobie, bo ty to znowu tylko bardziej opisy ( dialogi zawsze karze ci dopisywać ;-; ), buhahaha ^^ Powodzenia ;*

3 komentarze: