piątek, 28 listopada 2014

Od Yato do Tanyji

 Mimo, że pułapki nie były jakoś wyjątkowo wykwintne to starczyły by starszy już nauczyciel od historii się na nie złapał. Nie zbyt wysoki, już siwawy staruszek przez całą lekcję obserwował po kolei uważnie innego ucznia wypatrując sprawcy. Kiedy spojrzał na mnie przez te swoje sporawe gogle aż mnie brała chęć żeby zacząć się śmiać, ale niestety wtedy już wszystko by było dla niego oczywiste. Dlatego też siedziałem trzymając się mocno ławki i stukając lekko lewą noga o podłogę.
 W końcu gdy odwrócił się by zacząć pisać temat na tablicy mogłem już zacząć rozglądać się po klasie. Na takiej zwykłej lekcji można było się bardzo dużo nawet dowiedzieć, a że nie byłem tu zbyt długo musiałem jakoś ponadrabiać zaległości.
 Krótkie spojrzenie dokładniej jeszcze raz i kto siedzi też w ostatniej ławce tylko po drugiej stronie? No oczywiście Van nadająca newsy prawie na całą klasę, obok niej siedziała Tj najwyraźniej nieco znudzona, bo oparła się jedną ręką o stolik.
 Podczas gdy nauczyciel niczego nie świadomy pisał notatke tutaj rozgrywało się istne piekło. Skrawki papierków zaczęły być wystrzeliwane z "proc" czyli  z gumek od słynnych ostatnio bransoletek, zdarzało się nawet dostać z ołówka w głowę, albo wyjątkowo z piórnika lub książki.
 Profesor słysząc lekko drgnął i zaczął się odwracać w noszą stronę. Cisza... wszyscy umilkli. Chwila wymienienia spojrzeń i... starszy mężczyzna wrócił do pisania. Druga runda rozpoczęta, linijki poszły w ruch. Ach jak fajnie się patrzyło na niemal już dorosłe osoby, które zachowywały się nadal czasem jak dzieci. Wokół  Vanessy zaczął zbierać się teraz krąg zainteresowanych osób jej mówieniem. Czemu więc by nie skorzystać z okazji, dosiadłem więc się do ich stolika.
- Oh Yato - uśmiechnęła się niebiesko włosa.- Dobrze, że przyszedłeś, bo już zbliżam się do końca czyli najciekawszych informacji - odparła zadowolona wywijając usta w kształt 3.
 Słysząc to wszyscy nastawili bacznie uszy.
- Pssst, pssst... - syknąłem do różowo włosej, która zerknęła na mnie lekko.
 Pomachałem jej i wytknąłem lekko język, dziewczyna jedynie prychnęła i z powrotem skupiła swój wzrok gdzieś w stronę przednich ławek.
- Za czym się tam tak rozglądasz, hmm? - zapytałem też tam teraz spoglądając.

Tj?

piątek, 21 listopada 2014

Od Tanyji do Ryuri

Białowłosy na chwilę zignorował polecenie brata, podszedł do mnie i powiedział:
-Wybacz, że dopiero teraz ci to mówię, ale w moim pokoju leży bluza na łóżku. Weź ją, raczej nie będziesz chodziła w przemokniętych ubraniach. Pokój to ten z biało-zielonymi ścianami.- wskazał chłopak wracając do poszukiwań. No cóż, też chciałam pomóc ale ta mokra bluza naprawdę już wkurzała. Poszłam do pokoju chłopaka i zdjęłam bluzę, okazało się, że i podkoszulek też przemókł. Zamknęłam, więc drzwi i też go zdjęłam. Rozłożyłam schludnie ułożoną bluzę i włożyłam na siebie, poczułam w rękawie coś jakby było sznurem, jednak sznur nie emituje ciepła.. .prawda? Sięgnęłam do rękawa i delikatnie wyjęłam zieloną wężyczkę. Uśmiechnęłam się gdy ta owinęła mi się pomiędzy palcami i swoimi oczyma spojrzała w moim kierunku.
-Chłopaki...chyba ją znalazłam- powiedziałam otwierając drzwi.Koi spokojnie wyjrzał zza futryny drzwi, a Ryu mało co nie przewrócił się po drodze a gdy chciał mi ją dosłownie wyszarpać z rąk podniosłam ją ponad swoją głowę.
-Oddaj mi ją - powiedział brunet stanowczo.
-Jak się uspokoisz to ci ją oddam... ponadto, chyba ją polubiłam. - powiedziałam głaszcząc palcem węża.
Chłopak stał chwilę rozjuszony, jednak po niedługiej chwili na jego twarz wskoczył chytry uśmieszek świadczący o tym... że chyba coś wymyślił. Nie wiem czego mam się po nim spodziewać... jednak po jego charakterze mogę wywnioskować... że nie będzie to nic przyjemnego... przynajmniej dla mnie. Spojrzałam podejrzliwie na niego jednak on chyba to zignorował.

Ryu?

niedziela, 16 listopada 2014

Od Ryuri c.d historii Tanyji

   Usłyszałem kroki świadczące o tym, że Koi jeszcze żyje. Wychylił się zza rogu i spojrzał na różowo włosom z wyraźnym zaskoczeniem. Przerzucił wzrok na mnie. Nie musiał się mnie pytać "Co ja wyprawiam". Wzruszyłem ramionami po czym ściągnąłem buty i przemokniętą bluzę.
   Pod materiałem było widać zarysy wężowych sylwetek. Na sam ten widok Koichiro zląkł się.
-Braciszku mój ukochany -uśmiechnąłem się jak wariat. -Wiesz, że cię...
 -Daruj se...-przerwał mi beznamiętnie jak to on. - nie musisz być dla mnie miły przy gościach. Herbata stoi na stole w salonie. - dodał spółdzielni w stronę największego z pokoi.
  Jego ściany umalowane były jasnożółtą farbą, zaś białe firanki i zielone zasłony nadawały pomieszczeniu wiosenny nastrój. Z tego co było mi wiadome, meble pochodziły z importu i wytworzone zostały z specjalnej odmiany kasztanu wyhodowanej w Japonii, moim rodzinnym kraju. Na półkach stały różne posągi ludowe, medale i ordery ojca za dobrą i oddaną służbę w wojsku. Dostał je dopiero po śmierci w Afganistanie. Pamiętam ten dzień, kiedy ja i Koi odbieraliśmy go z rąk prezydenta. Uśmiechał się wtedy, jednak to wszystko było wymuszone. Miałem wtedy zaledwie 9 lat.
-Daj mi te potwory-mruknął Białowłosy wyciągając rękę przed siebie.  Przyłożyłem do niej swoją tworząc przejście. Wszystkie trzy węże przeszły przyprawiając Koi'a o gęsią skórkę. Nie chowały się pod jego ubranie, nie ufały mu, a najlepiej zabiły by go. Tylko mój rozkaz je od tego powstrzymuje, a wcale ich nie uczyłem posłuszeństwa.
- A Ryu... - rzekł Koi zanim zniknął na drugim piętrze - Nie mogłem znaleźć Betsii
Zamarłem
-Jak to nie mogłeś. Nie było jej na drzewie? - pod denerwowałem się, gdyż Betsi jest moim nowym nabyciem i nie jest jeszcze przyzwyczajona do towarzystwa ludzi.
-Nie... Przeszukałem wszystkie rośliny i wyżej położone miejsca.
-Kson-w ostatniej chwili ugryzłem się w język by nie użyć gorszego słowa. - Trzeba ją znaleźć.
-Przepraszam, że się wtrącę ale, kim jest Betsii? - odezwała się TJ spoglądając na naszą dwójkę.
-Jest to pyton drzewny. Jedyny nie jadowity wąż w mojej gromadce. Ma charakter więc za bardzo się mnie posłucha.  - odpowiedziałem drapiąc się po karku.
-Jak można zgubić pytona?!
-Ją można-uśmiechnąłem się. - Koi sprawdź wszystkie szafki. Musimy znaleźć tą gadzinę.

<TJ :3 >

Od Tanyji do Ryuri

Nie spodziewałam się tego, że Ryu zajdzie mnie od tyłu, lecz nie przestraszyłam się tak bardzo jak sądziłam.
-Ho.. "Mroczny chłopak" zaprasza na herbatę? Z miłą chęcią....- powiedziałam lekko odwracając głowę w jego stronę.
-Tylko nie strasz mnie tak więcej, bo pożałujesz...- w tym momencie delikatnie stuknęłam go 
pięścią w szczękę. Chłopak najwidoczniej przygryzł sobie język ponieważ zakrył dłonią usta i oddalił się coś mamrocząc. Uśmiechnęłam się kątem ust.Wychodząc ze sklepu pociągnęłam go za rękaw aby poszedł za mną. Kiedy wyszliśmy to chłód z zewnątrz aż przeszywał na wylot. W ogóle mi to nie przeszkadzało. Jedynie to co się zmieniło to deszcz zaczął padać rzadziej, jednak nie zapowiadało się na koniec. Po niedługiej chwili puściłam go. 
-To skoro zaprosiłeś mnie do siebie....- zaczęłam - ...to chyba musisz mi coś o sobie powiedzieć, nie wiem przecież co mnie tam czeka...- Ostatnie słowa powiedziałam ze sztuczną niepewnością. 
- Więc...obecnie mieszkam z Bratem...wuj gdzieś wybył, mało mnie obchodzi gdzie. - zaczął spoglądając w niebo -W pokoju mam jeszcze 8 węży, które powinny być w leżu ,chyba ,że Koi trafił do szpitala...I to chyba wszystko. Czegoś więcej potrzebujesz?
-Nie chyba...nie...- powiedziałam odwracając wzrok od bruneta i zaczęłam teraz spoglądać przed siebie. Myślałam, że coś więcej z siebie wydusi... ale tylko powiedział mi o obecnej sytuacji. Ciszę pomiędzy nami przerwało pytanie chłopaka:
-A może ty opowiesz mi coś o sobie?
-O mnie? A co byś chciał wiedzieć, o stukniętej różowowłosej dziewczynie...- westchnęłam, wtem chłopak zatrzymał się przy wejściu do jakiegoś domu. Chyba byliśmy na miejscu, podeszłam za nim a on otworzył mi drzwi. Cóż za dżentelmen...(ironia xD) 

wtorek, 11 listopada 2014

Od Hizashi'ego do Taemin'a

Patrząc w oczy białowłosego uśmiechnąłem się kątem ust, zdjąłem z jego twarzy tą maskę którą wiecznie nosi. Sam nie wiem po co, przecież ma tak ładną twarz. Zarzuciłem mu ręce na bark. Przysunąłem swoją twarz do jego, tak że aż stykaliśmy się czołami. Po nie długiej chwili ucałowałem jego usta. Jego język wtargnął bezczelnie do moich ust i zaczął je penetrować. Nagle uchylił się tym samym przerywając pocałunek. Podniósł mnie łapiąc mnie w ramiona.
-Woha! - powiedziałem kiedy już mnie podnosił. Spojrzałem w jego twarz lekko zdezorientowanym wzrokiem. Widziałem tylko ładny uśmiech, taki jaki lubiłem najbardziej. Widząc to tym razem na mojej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Zarzuciłem ręce za jego szyje bym nie spadł. Minnie zaniósł mnie do sypialni i delikatnie położył na łóżko, po czym zwrócił się ponownie w stronę drzwi, aby je zamknąć.
Obrócił się na pięcie, spojrzał w moje oczy i zaczął powoli zbliżać się w stronę łóżka na którym obecnie leżałem. Ukląkł na krawędzi łóżka i zaczął wodzić spojrzeniem po moim ciele. Nadal czekałem. Minnie dalej bacznie mi się przyglądał. Obserwował jaka jest moja reakcja, jak się z tym czuje i pewnie w głębi siebie pytał się na ile mu pozwolę.
Tym razem przeniósł się z rogu łóżka nad moje ciało. Patrzył się nadal swoimi czerwonymi oczami na moją twarz. Pozostawałem w tym samym nastroju, bo cóż innego mógłbym okazywać? Strach, zadowolenie, radość? Posunął się o krok dalej. Chwycił mnie w talii i zbliżył się nieco.
-Na co ty czekasz? -spytałem się znudzony.Na twarzy białowłosego pojawił się chytry grymas, który świadczył tylko o jednym: dowiedział się tego czego chciał chciał. Mógł zrobić ze mną co tylko chciał.
Niestety ale przez te dwa miesiące naszej znajomości uległem mu. Pierwszy raz spotkałem kogoś kto mógł spojrzeć na mnie i od razu poznać to co ukrywałem we wnętrzu. Drugiej takiej osoby już się nie znajdzie, spotyka się ją tylko raz.

Minnie?

Kobito ty mnie kiedyś zabijesz, jak nie zabójstwem z premedytacją to opowiadaniami ;-; 

niedziela, 9 listopada 2014

Od Taemin'a do Hizashi'ego

- Witam spóźnialskiego - mruknąłem widząc wchodzącego do salonu Hizę.
 Białowłosy lekko podskoczył słysząc mnie.
- Eh Minnie już jesteś... - odparł nieco zakłopotany. - Musiałem wyjść, na chwilę...

~ Kilka minut wcześniej ~
 Wyszedłem z domu Hao zamykając za sobą jeszcze drzwi na klucz jak obiecałem wcześniej przyjacielowi. Powolnym krokiem zacząłem iść przez miasto. Po drodze widziałem mnóstwo przebierańców. 
- Tae! - odezwał się piskliwy głos za mną, a po chwili poczułem jak ktoś mi się uwiesza na szyję.
- Van ty też? - mruknąłem widząc, że jest przebrana.
- Niestety, ale zajmuje się swoimi dwoma 8-letnimi kuzynami - wskazała teraz głową na szczerzących się od ucha do ucha maluchów przebranych w kościotrupy. - Jak widzisz nie darowali mi iść normalnie ubranej...
- Od razu widać więc, że to twoja rodzina - uśmiechnąłem się. 
- Hm... Ale chyba ci się podobam jako wampirzyca, hę? - zaśmiała się pokazując lekko swoje doczepione, sztuczne kły.
- Ciociu no chodźmy już po te cukierki... - jęknął mały brunet robiąc wyraz twarzy niczym zranionego szczeniaka. - Plssss...
- Eh... No dobra. Zaraz, a ty gdzie się wybierasz beze mnie - odparła teraz podejrzliwie Vanessa.
- Do Hizy - powiedziałem krótko.
- O wy... Pewnie sobie robicie melanż... Żeby tylko nie te dwa słodziaki - westchnęła rozczarowana.
 Kuzyni zaczęli ją teraz ciągnąć za czarny płaszcz od stroju halloweenowego.
- To pa i do zobaczenia w szkole - ucałowała mnie w policzek na pożegnanie i poszła w stronę jednego z oświetlonych domów.
 Odruchowo spojrzałem na godzinę w komórce. Było już dość późno, a chyba powinienem dać czekać Hizie we własne urodziny. Gdy byłem przed drzwiami zapukałem po woli. Odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Drugi raz, nadal to samo. Chwyciłem za klamkę i uchyliłem je lekko. 
 Pustka, tylko kocur ociężale teraz ziewał leżąc wygodnie zwinięty w kulkę na fotelu. Dla pewności zerknąłem jeszcze do jego pokoju. Czyżbym źle coś usłyszał wcześniej przez telefon? Zawsze mu mogło też coś nagle wypaść, chwile poczekać i sprawdzić chyba mi nie zaszkodzi...

~ Wracając do teraźniejszości ~
 Lekko speszony Hiza zapalił teraz światło w kuchni.
- Jak tak dalej pójdzie to będę zazdrosny... - mruknąłem spoglądając na niego z drobnym uśmiechem. - W końcu skąd mam mieć pewność czy czasem tam jeszcze się nie spotykasz z wcześniejszym swoim chłopakiem.
- Chyba ja to samo mogę powiedzieć. Nie słyszałem wcześniej nawet żebyś kogoś miał, no nie licząc oczywiście tymczasowo Van... - odparł zniesmaczony na myśl o niebieskowłosej. - Mam ją zaliczać jako swoją konkurencję czy coś w tym stylu?
- Raczej nie. Jak na razie nie zamierzam zmieniać swojej orientacji - powiedziałem wstając z krzesła i podchodząc do niego.
- "Na razie"? - podniósł lekko jedną brew najwyraźniej rozczarowany tym.
- A może i wcale nawet - szepnąłem mu już będąc za nim.
 Hiza czując mój ciepły oddech na swojej szyi lekko drgnął.
- Raczej nie bez powodu tu w końcu przyszedłem - uśmiechnąłem się do niego jeszcze bardziej się przybliżając. - Umowa z wczoraj nadal aktualna, prawda?
- Chyba tak, wszystko zależy od ciebie.
- Twoje zdanie też się tu liczy - mruknąłem obejmując go jedną ręką w tali.
- Wiem czego chcę - odparł dziarsko.
- Hm... To chyba dobrze - powiedziałem odwracając teraz Hizę w swoją stronę.
 Odgarnąłem mu grzywkę z twarzy i uśmiechnąłem do niego łobuzersko. Białowłosy najwyraźniej z niecierpliwością czekał na moje dalsze działania, wyglądał dość zabawnie robiąc teraz minę małego nadąsanego dziecka, które czekało na obiecany sobie wcześniej deser.

Hiza? No fuuuu znowu same dialogi, no nie umiem inaczej >,< A że jestem zuuua zostawiam resztę tobie, bo ty to znowu tylko bardziej opisy ( dialogi zawsze karze ci dopisywać ;-; ), buhahaha ^^ Powodzenia ;*

poniedziałek, 3 listopada 2014

Od Hizashi'ego do Taemin'a

Dzień zapowiadał się jak co dzień, tam parę sprawdzianów, jakieś wykłady i takie tam. Większość klasy złożyła mi życzenia od razu kiedy przekroczyłem próg szkolnego budynku. Paru ludzi z klasy 3 też się znalazło, oczywiście sokole oko Hao nie mógłby przeoczyć takiego zdarzenia i oczywiście... prawie mnie zadusił na śmierć. Eh.. ten dzień wydłużał się co raz bardziej i bardziej, nie wiem czy wytrzymam. Kiedy wyszedłem ze szkoły od razu złapał mnie Winter.
-Hiiiizassshiii-kuuun!- zawołał z wielkim entuzjazmem w głosie.
-Siema Witnu, co tam chciałeś?-
-A no wiesz... najlepszemu przyjacielowi nie składa się TYLKO życzeń... więc..- zaczął -Otóż mój drogi Hizashi, mam zaszczyt zaprosić Cię na uroczysty obiad z moją rodziną... i Lervalem- powiedział z wielkim zacieszem na mordce. Odchrząknąłem i zacząłem:
-Ależ oczywiście drogi Winterze Albercie Tomphonie, przybędę na twój uroczysty obiad...- oboje roześmialiśmy się. -A teraz tak na poważnie, to na którą?-
-No... tak coś koło piętnastej, pasuje?-
-Może być-
-No to załatwione, a więc... bywaj- pożegnał się jak Indianin podnosząc prawą dłoń do góry.
-Bywaj- powtórzyłem gest, znów się zaśmialiśmy. Rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Kiedy doszedłem do swojego domu to kto od razu mnie przywitał ? No oczywiście że gruba kulka futra. Pewnie oczekiwał ode mnie jakiegoś upominku ale dziś nic dla niego nie miałem, nałożyłem mu jeść a on zawiedziony podszedł do miski i usiadł przed nią. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem oczekując, że coś mu dam.
-Wybacz stary, nic dziś nie mam.- powiedziałem biorąc łyk wody której uprzednio sobie nalałem do szklanki. Spojrzałem na zegarek było już wpół do trzeciej. Chyba opłacałoby się wyjść. Tak więc zrobiłem, wziąłem telefon, pogłaskałem Kirina i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Daleko to on ode mnie nie mieszkał więc byłem tam w mniej niż dwadzieścia minut. Zapukałem drzwi wystukując Death Vader theme. Od razu otworzył mi Winter.
-Witaj w mych skromnych progach...- powiedział kłaniając się.
-Oj tam, nie wygłupiaj się już- odparłem uśmiechając się.
Kiedy wszedłem do środka oczywiście wszyscy to mówili jak wyrosłem... jak wy mężniałem i oczywiście nie obyło się bez życzeń. Obiad jak obiad, to co najlepsze. Mama Wintera od zawsze potrafiła gotować tak przepysznie, że aż uszy się trzęsły. Po obiedzie był czas jakby to nazwać wolny, więc zaproponowałem Wintowi spacer. Wyszliśmy na dwór, już od szesnastej dzieciaki chodziły po domach, a to duchy, wampiry, jakieś takie coś a'la roboty. Hehe, aż przypominają mi się stare czasy. W pewnym momencie poczułem jak telefon wibruje mi w kieszeni. Spojrzałem na ekran, był to Minnie. Uśmiechnąłem się, przeprosiłem na chwilę Winta i odebrałem.
- I jak gotowy na dzisiaj? - spytał praktycznie od razu.
- No ba - odpowiedziałem.
- To za jakieś piętnaście minut będę u Ciebie, mam tylko nadzieję, że jesteś w domu?-
- No tak...- powiedziałem trochę nie pewnie, muszę się sprężyć, no nawet ten spacer w Winterem skrócił mi w pewnej części drogę. -... dobra to czekam- dopowiedziałem po chwili i się rozłączyłem.
-Wiesz co Wint, ja będę już zmykał-
-Co... myślałem, że dłużej zostaniesz...-
-Ano wiesz, takie tam sprawy muszę załatwić, no to narka- powiedziałem już oddalając się i machnąłem mu ręką na pożegnanie. Dotarłem szybciej niż myślałem... miałem tylko nadzieję, że Minnie nie przyszedł szybciej ode mnie. Kiedy już wchodziłem na swoje piętro myślałem, że spotkam znajomą mi sylwetkę, całe szczęście jeszcze go nie było. Odetchnąłem z ulgą i wszedłem do środka.

Tae?

niedziela, 2 listopada 2014

Od Taemin'a do Hizashi'ego

 Nawet nigdy nie pomyślałem o tym, żeby go zapytać chociażby kiedy ma urodziny. Ale też mu się trafiło, akurat tak w samo Halloween.
- Yhm... Skoro tak się sprawy mają to może jutro... - mruknąłem drapiąc się lekko po głowie.
- Może? - chłopak uniósł jedną brew.
- No to niech będzie, że "na pewno". Ale to jutro, nie dzisiaj - odparłem uśmiechając się do niego.
- Co zmieni taki jeden dzień? Hm?
- Nawet nie wiesz jak dużo - pokręciłem głową.
- Ale obiecujesz? Tak już na 100%? - spytał jeszcze.
- Tak, tak obiecuje.

~~~ Piątek, Halloween, ranek w szkole ~~~
 Hao już od rana skakał myśląc nad strojem dla siebie. Eh był czasem taki dziecinny... No, ale jednak razem ze swoją dziewczyną miał chodzić po domach zbierając cukierki, a jej by nigdy nie odmówił. Nikki, gimnazjalistka o blond włosach, miała chyba jeszcze prawo do takich typu zabaw, lepiej aby korzystała więc z tego. Bo czy ktoś może widział kiedyś prawie już dorosłą osobę przebierającą się w jakieś stroje? A no tak był taki wyjątek na trzy litery... Hao. Jakaś maska i miejmy nadzieję, że nikt go nie pozna w tym głośnym tłumie wyrywającym się co krok po kolejne łakocie.
- Oh już wiem! - podskoczył nagle z krzesła. - Będę wampir! Niczym ten no.. Edward! Dziewczyna w końcu lubiły ten film z nim, a może jednak nie... Asz... no kurcze... - Hao z głośnym hukiem uderzył głową o stolik ze stołówki, że kilka ciekawski spojrzało się w jego kierunku.
- Nie łatwiej po prostu gdybyś się zapytał w co ona się przebiera i co ci proponuje? - westchnąłem widząc jego stopniową załamkę. - Na pewno by się ucieszyła mogąc cie przystroić niczym choinkę na święta.
- No, ale pomyśl z drugiej strony... Jak wybierze coś okropnego? Jak się wtedy pokaże? Ahh... - rozległ się kolejny trzask o bezbronny, szkolny mebel.
- Ty to masz problemy... - przewróciłem oczami.
- Ohohoh znalazł się mądry. Lepiej się ty tam bierz za Hize, w końcu ma urodziny dzisiaj.
- A ty skąd o tym niby wiesz? Po co ja pytam... Ty wszystko wiesz...
- Um.. no... przeglądało się kartoteki szkolne gdy nauczyciel nie paczył. Nie bez powodu w końcu jestem w samorządzie uczniowskim. Przy okazji do twojej też zajrzałem - zachichotał lekko.
- Lepszego zajęcia już nie miałeś? - prychnąłem.
- Muszę przyznać, że ciekawy powód przeniesienia do tej szkoły ci wpisała twoja matka -  ^3^
- Głupek... Widziałeś ją raz i wiesz chyba jaka jest. Parę minut dłużej jakby z tobą pogadała i też by stwierdziła, że jesteś gejem i zabrała cie na jakiś odwyk...
- Eyy, eyy, bez takich!! - zrobił naburmuszoną minę. - Ja jestem 100% mężczyzna! - napiął dumnie pierś.
- Czy ty mi coś sugerujesz...? - zmrużyłem lekko oczy. - W dziewczynę to się chyba nie zmieniłem z tego powodu... hm?
- Um... No tak... Palnąłem głupotę  .____.
- Można było się chyba tego po tobie nawet spodziewać - westchnąłem. - Co jednak nie zmienia tego, że jednak mnie uraziłeś...
- Przepraszam.... - odparł przeciągle wyglądając jakby miał się zaraz rozpłakać przy wszystkich.

~~~ Wieczór ~~~
 Mimo wczesnej godziny zaczynało się już jednak po trochu ściemniać. Przestawienie zegarka o godzinę sprawiało nawet dużą różnicę mimo pozorów. Obok poprzystrajanych domów w różne sztuczne pajęczyny, pająki, szkielety i długo by tak wymieniać... zaczęły pojawiać się chodzące z torebkami, poprzebierane chyba we wszystko co się da, niecierpliwe dzieciaki.
- Dobra łapaj klucz i pamiętaj, że jak będziesz gdzieś wychodzić to zamknij - odparł Hao kończąc zakładać swój strój.
 Ostatecznie Nikki wybrała dla niego czarne kocie uczy oraz ogon i pazury, uważała w ten sposób, że będzie on wtedy pasował przebraniem do niej jako białą kotka. Ledwo co powstrzymywałem się od śmichu widząc go w tym, ale czego by nie zrobił dla swojej ukochanej, która była równie pokręcona jak on, może nawet nieco bardziej.
- Tylko spróbuj tak jak w tamtym roku zrobić imprezę w MOIM domu - podkreślił dokładnie ten jeden wyraz. - Siostra niemal co mnie nie zabiła widząc wtedy to.
- Yhym, rozumiem, ale przecież wtedy nic mi nie mówiłeś, ze nie mogę przyprowadzić kilku osób... - mruknąłem siedząc wygodnie w fotelu.
- Kilku?! Połowa szkoły się tu zeszła! Dobra ja idę, bo jeszcze Nikki będzie się złościć, że się znowu spóźniam - powiedział i pośpiesznie wyszedł.
 Po kilku minutach gdy tylko Hao zdążył wyjść ja sięgnąłem po komórkę do kieszeni następnie wybierając numer do Hizy. Po paru sygnałach chłopak odebrał.
- I jak gotowy na dzisiaj? - zapytałem od razu.

Hiza? Wiem jestem zuuaaa ^^

piątek, 31 października 2014

Od Sasuke

Siedziałem w swoim akademiku. Włączyłem telefon, muzykę i puściłem na maksa. Nagle drzwi trzasnęły, a do pokoju weszła białowłosa dziewczyna.
- Czemu to tak głośno gra!?- Wrzasnęła.
- Bo tak...
- Przycisz to!
- Nie chce mi się...- Ziewnąłem. Ona do mnie podeszła i wyłączyła mój telefon.- Ej...
- Co? Było za głośno...
- Yh...- Położyłem się i założyłem ręce za głowę.- Długo masz zamiar tu stać?- Mruknąłem.
- Tak...- Zrobiłem przewrót w tył i ukucnąłem.
- Sasuke.- Podałem jej rękę.
- Harumi...- Uścisnęła ją.
- Możesz oddać mi mój telefon?

(Harumi?)

Nowy uczeń!


Sasuke Uchiha/17 lat/2c


 Sharingan człowieku! XD Wiesz.....ma 17 lat...a wygląda jak jakiś..em... nie wyrażę się XD
Coś ty z nim zrobiła D:
Eh...Emooooooś <3 



czwartek, 30 października 2014

Od Hizashi'ego do Taemin'a

Myślałem, że będzie go na coś więcej stać... jednak urodziny nie będą takie jakie sobie wyobrażałem, ale cóż. Jak to mówią: "Life is brutal and full of zasadzkas and kopas w dupas [...]" Po chwili, powiedziałem:
-No ale mógłbyś jakoś to wynagrodzić chociaż jutro?-zrobiłem w tym momencie słodkie oczka.
-A co jutro za dzień?- spytał.
-No... bo tak się składa...- przerwałem w tym momencie ale za chwilę dopowiedziałem:
 -...że mam urodziny.-
Minnie wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. Nastąpiła chwila ciszy jednakże on przerwał ją krzykiem:
-CZEMU MI WCZEŚNIEJ NIE POWIEDZIAŁEŚ?!-
-N-no wybacz... ale nigdy nie pytałeś...- powiedziałem to lekko wystraszony.
Jednakże zawsze moje  urodziny nie były zwykłym przyjęciem. Ponieważ jest to Halloween to często nie miałem typowych "house party" tylko wychodziłem na miasto i tyle. Co normalne dzieciaki chodziłem ze znajomymi po domach i zbierałem cukierki. Jednakże po powrocie do domu ciotka zawsze czekała na mnie i moich gości z czasem aż nienormalnymi pomysłami. Od tortu który wyglądał jakby wyszedł z Hotelu Transylwania po sztuczne ale prawdziwie wyglądające oderwane kończyny przy wejściu lub w ogrodzie. Ah, przyjemnie jest wspominać stare czasy, ale było minęło. Teraz dalej obchodzę to święto ale rzadziej. Mam tylko nadzieję, że w tym roku gdzieś pójdę bo naprawdę mi zależy.

Tae?

środa, 29 października 2014

Od Tanyji do Yato

Uniosłam podejrzliwie jedną z brew i dalej słuchałam "wielkiej" opowieści chłopaka.
-No nie powiem... nie spodziewałabym się tego po tobie...-powiedziałam to oglądając ciemnowłosego od stóp do głowy. Że też to Van nic mi nie powiedziała, hmph... Wyciągnęłam z kieszeni bluzy chusteczkę i przyłożyłam do nosa a telefon schowałam do kieszeni spodni . Zastanawiając się nad tym dłużej... to nawet nie wiedziałam, że Van tak BARDZO podoba się Taemin, hm.. to dziwne. A nigdy mi nic nie mówiła, oi.. będzie się miała z czego spowiadać. W myślach już kłębiła się nade mną chmura wkurzenia która ustąpiła dzięki głosowi Yato:
-Haaaalo? Ziemia do rózowowłosej...- mówiąc to machnął mi parę razy przed twarzą a ja zatrzymałam ją. Westchnęłam i zmieniłam temat:
-Wybacz, a tak właściwie Ci się jeszcze nie przedstawiłam. Tanya, Tj w skrócie- w duchu już siebie karciłam, że nie powiedziałam tego na początku. Naszą rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Poszliśmy więc do klasy i... szczerze mówiąc mogłam się po nim tego spodziewać - Zboczony, głupkowaty cwaniak który podpada wszystkim nauczycielom.-  Po pierwsze podłożył pinezkę na krześle nauczyciela a po drugie ustawił kosz na lekko uchylonych drzwiach. Co najlepsze pan wpadł na obie pułapki i nie poznał się że to był on.

Yato?

Od Koichiro c.d historii Akemi

-Liberty high school? - powtórzyłem cicho. -Tak... Do 3B.
LHS jest jedną z najczęściej wybieranych szkół w mieście. Większość ludzi w wieku od 16 do 19 wybiera właśnie tą placówkę, gdyż jest niby '' łatwiej''.
-właśnie kogoś mi przypominasz.  Ty ty musisz być tą nową w drugiej klasie- powiedziałem drapiąc się nie śmiało po karku.
- zgadza się. Chodzę teraz do 2B czyli jesteś starszy o rok... - spostrzegła Akemi.
-aż tak to widać? - Jakoś mało mnie to obchodziło, ale i tak wolałem się o to spytać.
Wszysce twierdzą, że jestem młodszy od Ryu, a to nie prawda. Ja jestem tym starszym... O te 20 minut jak mi tłumaczono...  Jednak i tak jest to uciążliwe. Czasami nawet słyszę, że to nie możliwe, że jesteśmy braćmi. Ja mam białe włosy, a on czarne. Nasze charaktery są kompletnie przeciwne, tak samo jak stosunki ze zwierzętami. Jedyne co nas łączy to, te znamiona pod prawym okiem. 3 kółka, ale i tak w innym kolerze. Dosłownie. Jesteśmy jak Yin i Yang.
<Akemi?  Jakoś... Nie wiem co pisać >

Od Akemi c.d. Koi'a

- Akemi - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do nowo poznanego chłopaka, przyglądając mu się uważnie. Miałam dziwne wrażenie, że skądś go kojarzę. Białe włosy, czerwone oczy i te dziwny tatuaż pod okiem, nie każdy tak wygląda. Pozostaje pytanie, skąd. Z osiedla na pewno nie, a tym bardziej z klubu graczy czy skateparku. Pozostało jedno miejsce, do tego najbardziej prawdopodobne...
- Chodzisz do Liberty High? Bo wydaje mi się, że już cię kiedyś widziałam.
Chiyo łaskotał mnie po nogach swoim ogonem, patrząc na Koi'a. Dziwne, że nie rwał się do biegu, jak przedtem. Chyba polubił tego chłopaka... zdecydowanie.

<Koi?>

wtorek, 28 października 2014

Od Taemin'a do Hizashi'ego

- Co powiesz na jeden dzień... wyłącznie dla nas? - zaproponował Hiza.
- Ale też niespodziankę wymyśliłeś - zaśmiałem się spoglądając na niego. - Chyba ona jest nie tylko dla mnie, ale też i jednocześnie dla ciebie.
- Może - wzruszył ramionami. - To jaka decyzja? - upomniał się od razu o odpowiedź.
- Hm... a jak myślisz? - zapytałem zbliżając się do niego tak, że białowłosy oparł się lekko o ścianę za nim.
- Nie wiem co też możesz mieć w tej swojej głowie - odparł stykając się ze mną teraz czołem.
- Oj Hiza... musisz tak kusić? - mruknąłem.
- Nikt ci chyba nie karze się powstrzymywać, prawda? - wymamrotał po czym musnął lekko moje wargi swoimi.
- Jestem ciekawy od kiedy ty sobie na tyle pozwalasz.
- A no nie wiem, nie wiem - uśmiechnął się łobuzersko. - Lepiej się spytaj kto to wszystko zaczął.
- Tak wiem moja wina - westchnąłem lekko. - Trzeba było od razu dać mi kosza...
- Może po prostu nie chciałem tego wtedy zrobić?
- Gdybyś tylko wiedział w co się pakujesz na pewno byś się nie wahał
- Może tak, może nie... - nagle spojrzał na mnie nieco podejrzanie. - A co, skrzywdzisz mnie? - podniósł lekko jedną brew.
- Głupek... - mruknąłem. - Jasne, że nie.
- No więc w czym problem? - spytał, a nie słysząc odpowiedzi tylko dodał. - Więc widzisz raczej nie mam co się tym martwić. To jak, możemy już skończyć tą rozmowę żeby się zająć czym innym?
- Nie przypominam sobie żebyśmy byli parą i mieli takie obowiązki - uśmiechnąłem się do niego zadowolony.
- Eh... ty to zawsze musisz wszystko zepsuć - burknął odwracając lekko głowę w bok.
- A co to taki obrażony nagle? Hm... miało się chętkę? - zaśmiałem się. - Jeszcze trochę poczekaj, to może. Ale nic nie obiecuję.
- Pf... No wielkie dzięki - prychnął.
- Och no już nie fochaj na mnie - uśmiechnąłem się do niego.
 Odwróciłem lekko jego głowę w swoją stronę by spojrzał na mnie. Nadal z wielce obrażonym spojrzeniem nie dawał za wygraną najwidoczniej myśląc, że jeszcze zmienię zdanie.
- Tylko spróbuj mi tu teraz robić jakieś scenki, to na mnie nie podziała... - odparłem widząc, że chce już coś powiedzieć.
- Ale no... - jęknął przytupując jedną nogą.
- Żadne ale... postaram ci się za to kiedyś jakoś to wynagrodzić. Dobrze?
 Żeby nie słyszeć żadnych protestów ze strony Hizy jeszcze bardziej się do niego przysunąłem, objąłem lekko w tali i pocałowałem namiętnie.

Hiza? Gr.... kiedy ja się oduczę tych głupich dialogów, które zajmują praktycznie całe opo, co ja mówię... TO JEST sam dialog .___.

Od Ryuri c.d historii Tanyji

Rozejrzałem się nieco po sklepie. Zwykły spożywczak i tyle. Napoje z lodówki, a teraz bardziej opłacało by się sprzedawać coś ciepłego np. Kawa z automatu, ludzie zadowoleni, a właściciel ma kasę. Jednak większość ludzi nie myśli.
Poczułem hak coś wibruje mi w kieszeni od spodni. Wyjąłem z nich telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Widniała tam wiadomość z dopiskiem '' Koi''... Oryginalna nazwa...
''wracaj do domu na kolacje. Wujek gdzieś wyjechał i zapewne nie wróci za szybko''
Znowu ten piernik gdzieś się wybył.. Zawsze nam tłumaczy, że jedzie na ważny wykład z pracy, ale chyba nie zawsze tam dociera. Nie raz widziałem już dziwne rachunki na adres wuja z różnych źródeł, których nie znałem, a poza tym jego praca nie wymaga wyjazdów za miasto!
,, zrób dwie herbaty... Będziemy za 5 min'' odpisałem oglądając się za charakterystyczną, różową czupryną... Lecz znów mój telefon zaczął wibrować.
''będziecie?... ''
Jezu... Jak zawsze trzeba ma 2 razy powtarzać.
''kurde... Tak... Weź zagoń moje węże do leża... Niech tam siedzą''
Na samą myśl o tym, że Koi będzie bawił się z wężami, wdał mnie w stan zwany rozbawieniem oraz poczuciem rozczarowania, że nie będzie mnie przy tym. Co za szkoda...
Moje oczy w końcu dostrzegły TJ. Podszedłem do niej i spojrzałem w ten sam punkt za oknem co dziewczyna. Chyba nawet nie spostrzegła że tam stoję.  Przysunąłem się więc nieco i wyszeptałem do jej ucha:
- Mieszkam niedaleko więc zapraszam cię do mnie na herbatę... Co ty na to?Uśmiechnąłem się chytrze.
<TJ? >

poniedziałek, 27 października 2014

Od Tanyji do Ryuri

Idąc tak na niebie pojawiły się ciemne chmury. Najwidoczniej zapowiadało się na deszcz.  Kiedy wyszliśmy z ciemnej strefy to tak by to wyglądało jakbyśmy poszli w przyszłość.  Wszystkie te bilbordy nadawały uroku miastu, a rozświetlone sklepy czy restauracje tylko podbijały te odczucie.  Nagle zaczął padać deszcz, tak jak przewidywałam. Ludzie idący ulicami bez parasolek zaczęli chować się pod dachami kiosków, do sklepów i takie tam, tylko niewiele osób miało przy sobie parasolki, my do nich nie należeliśmy, ale nie przeszkadzał mi deszcz kapiący na głowę. Może mi nie, ale temu kociakowi pewnie tak, więc wyjęłam go z kaptura i schowałam pod bluzę, wystawił swój łepek oraz łapki na zewnątrz tak żeby widział co jest przed nim, uśmiechnęłam się delikatnie kiedy zaczął mruczeć. A ja założyłam na głowę wolny już kaptur, jeszcz mi tego brakowało aby mieć mokre włosy, ale i tak tego nie uniknę. Po dłuższym chodzeniu bez parasolki poczułam jak rękawy mojej bluzy przyklejają mi się do skóry. Skierowałam się więc do jakiejś kawiarenki. Paru ludzi też z nami weszło, kiedy obejrzałam się za siebie zauważyłam, że zaczęło lać, nie tylko padać.
Ah~ jak ja lubię taką pogodę.

Ryu?

niedziela, 26 października 2014

Od Koichiro c.d historii Akemi

Łup!  Coś puchatego uderzyło we mnie z impetem, aż straciłem równowagę. To coś okazało się uradowanym, skaczącym Goldenem Retriverem, który najwidoczniej zadowolony był z faktu, że zniżyłem się do jego poziomu.
Liznął mnie w policzek raz czy dwa, po czym jakaś brązowo włosa kobieta odciągnęła go ode mnie. Była to jego właścicielka. Przeprosiła mnie i zaczęła tłumaczyć zachowanie zwierzaka. Ostatecznie podała mi rękę i pomogła wstać.
- Nic nie szkodzi- odpowiedziałem spoglądając na żywą, złotą kulkę, która przyglądała mi się z tym samym zaciekawieniem, co on na mnie. -Jest wyjątkowo ruchliwy i uroczy... - dodałem klękając na jedno kolano i pogłaskałem psa czule po głowie, na co ten zaskomlał i uspokoił się. - Jak się wabi?
- Chiyo- odpowiedziała kobieta
Uśmiechnąłem się łagodnie po czym wstałem prostując nogi.
-Nazywam się Koichiro - przedstawiłem się skupiając teraz całą uwagę na brunetce. Mój głos wydawał się pewnie lekko ściszony, ale to przecież normalne u mnie.  Już nie raz proszono mnie, abym coś powtórzył.. Choć możliwe że to przez te brak uczuć w moich wypowiedziach...
<Akemi? >

Od Ryuri c.d historii Tanyji

-Nocna dziewczyna tak..-mruknąłem zadowolony do siebie. Znów czułem na sobie przyjemny dotyk, jakie dawały mi moje węże...jedyna rodzina, która w pełni mnie rozumie. (dyskryminacja Koi'a XD)
Podbiegłem do TJ, by nie łazić za nią...jak by to wyglądało? I tak już ludzie znają mnie z tej gorszej strony...pomyśleli by, że znów kogoś zaczepiam, a tym razem jakąś niewiastę. To było by już upokarzające na całej linii.
-Gdzie tak właściwie idziesz?- spytałem się po krótkiej chwili, tak dla jasności...nie lubię uczucia niepewności nie wiedzy...szkoda ,że w szkole tego nie okazuje.
-Ja idę do domu...a ty...-zrobiła pauzę by się nieco zastanowić.
-A ja cię odprowadzę...- dokończyłem za nią, by nie wiedziałem jakiej odpowiedzi mogę od niej oczekiwać.
Znów panowała cisza. jak to ja nie umiałem zacząć jakiegoś tematu...poza tym nie znałem jej zainteresowań , więc o czym tu tak właściwie gadać? Wiem jedynie to, że kocha zwierzęta, a one mnie unikają jak ognia. Czemu Koi ma tak łatwo? Zakląłem w duchu by jakoś się uspokoić...zawsze to działało, ale nie tym razem. Tak właściwie, to czemu się tym przejmuje? Zależy mi? To nie możliwe...
<TJ? ;-; >

Od Tanyji do Ryuri

-Co tak długo? - spytałam bruneta wychodzącego zza winkla z udawanym niezadowoleniem.
-A ile na mnie czekałaś?- odpowiedział mi pytaniem.
-No już dobre piętnaście minut..- powiedziałam to z lekkim uśmiechem, momentalnie podniosłam się i powiedziałam:
-To jak? Kontynuujemy "przechadzkę".
-Jeśli jeszcze ci mało...-
-Mi to tam rybka, nie zmuszam Cię abyś ze mną szedł, a i oddaję węże- mówiąc to położyłam rękę na barku chłopaka, węże wypełzły mi z pod rękawa i przeszły na jego ramię. Właśnie w tym momencie kociak obudził się i zaczął wiercić się w moim kapturze. Nie czekając na decyzję bruneta poszłam przed siebie, kot siedzący w moim kapturze wychylił łepek i spojrzał jeszcze chwilę na bruneta zza mojego kaptura. W sumie już robiło się późno a mi znudziło się chodzenie przez ciemną strefę, więc postanowiłam, że pokieruję się w stronę mojego domu, czyli na południowy zachód od miejsca naszego pobytu.

Ryu?

sobota, 25 października 2014

Od Hizashi'ego do Taemin'a

Miałem minę nie do opisania, ale wyraźnie przebijało zdziwienie. Dobra, dowiedziałem się tego co chciałem i basta... zostało tylko przygotowanie tej niespodzianki dla Minniego.. tylko co by mu tu dać... Z myślenia wybił mnie głos białowłosego:
-Ey... a tak w ogóle to co z tą niespodzianką
-Dowiesz się później, na basenie kiepsko by to wyglądało...- mruknąłem
- Już zaczynam się bać.. - powiedział szturchając mnie w bok z lisim uśmiechem.
Zrobiłem udawaną naburmuszoną minę.
-Jak długo masz zamiar tu siedzieć?- dodałem przerywając chwilę ciszy.
- Tak jak trenerka mówiła, dwie godziny lekcyjne
Westchnąłem, może mógłbym zerwać się z tych dwóch godzin i posiedzieć tutaj, i tak nic do roboty na lekcjach. Jedynym ciekawym zajęciem było stukanie długopisem w ławkę, albo rzucaniem małymi kulkami po klasie. Może przymkną na to oko... no to byłby już nie pierwszy przypał. Raz bo przypaliłem nauczyciela na chemii i oskarżali mnie o to, że było to specjalnie, a drugi to, że po lunchu z Winterem nawialiśmy żeby
zdążyć na koncert Raito w centrum.
~~~Po lekcjach~~~
-No to co to za niespodzianka?- zaczepił mnie Tae na schodach.
-Chodź do mnie - powiedziałem kierując się w stronę bramy - na miejscu wszystkiego się dowiesz-
Po paru minutach przechadzki byliśmy już u mnie. Otworzyłem drzwi swojego mieszkania, pozwoliłem wejść Minniemu jako pierwszemu, po czym sam wszedłem i zamknąłem drzwi (ale nie na klucz, jakby co xS)
-To jaka to nies- Zaczął białowłosy ale ja przerwałem mu pocałunkiem w usta, odkleiłem się od niego i powiedziałem:
-Co powiesz na jeden dzień... wyłącznie dla nas?

Tae?

Od Akemi

Pierwszy tydzień w nowej szkole minął całkiem dobrze, a nawet lepiej niż się spodziewałam. Piątkowym wieczorem zdecydowałam
się pójść na miasto, oczywiście z Chiyo. Gdy tylko zobaczył, że zbieram się do wyjścia, zaczął podskakiwać z radości.
Założyłam ulubioną wojskową kurtkę, wepchnęłam do kieszeni jeansów smartfona i trochę kasy, zapięłam goldenowi smycz i
wyszliśmy z domu. Od razu skierowaliśmy się w stronę parku, który Chiyo wprost uwielbiał. Nie mógł się doczekać, kiedy
pozwolę mu swobodnie pobiegać. Wyrywał się, skakał, o mało co mnie nie przewracając. Jakoś udało mi się kupić zapiekankę w
pobliskim fastfoodzie (pies był przez chwilę spokojny, bo wiedział, że dostanie kawałek), później usiadłam na jakiejś wolnej
ławce i puściłam Chiyo. Wystartował jak odrzutowiec w stronę innych bawiących się psów, a ja miałam chwilę spokoju. Wyjęłam
smartfona i włączyłam jakąś grę, zerkając co jakiś czas na psa. Bawił się. Ganiał między drzewami. Podbiegał do ludzi.
Biegnąc, wpadł na kogoś i go przewrócił. Gdy dotarło do mnie, co się stało, zebrałam się z ławki i pobiegłam w stronę Chiyo i
tej osoby. Zaraz złapałam psa i zapięłam mu smycz.
- Przepraszam za psa. - zwróciłam się do osoby, którą przewrócił. - Czasem go trochę ponosi i nie patrzy, gdzie biegnie.
Wyciągnęłam do niej rękę, by pomóc wstać.

<Ktokolwiek? c:>

Od Teamin'a do Hizashi'ego

- Nie, to nie jest nic złego, no ale tak beze mnie? - spytałem uśmiechając się.
- Pff, jeszcze brakuje, żebym prócz teraz ciągania ze sobą połamanej nogi brać jeszcze ciebie ze sobą.
- Meh... No wiesz ty co... Aż takim ciężarem jestem, że porównujesz mnie do kawałka gipsu? - zaśmiałem się spoglądając na niego. - No dobrze to ja czekam na tą twoją niespodziankę.
- Ey, ey nie ma tak! Najpierw mi mówisz o co chodziło Van - odparło nieco oburzony i najwidoczniej nadal był tego ciekawy.
- Przekonasz się jutro w szkole, ale nie wiem czy będziesz wtedy miał tak dziarski wyraz twarzy jak teraz. Można też powiedzieć, że to będzie coś jednocześnie w rodzaju rewanżu za tą twoją złamaną nogę.
- Nie no wielkie dzięki na pewno się domyśle co to jest... - prychnął.
- Ay... Widzisz nie chciałem ci psuć humoru, ale chyba coś mi to nie wyszło - westchnąłem lekko.
- A wiesz jak mi możesz go poprawić?
- Nie, nie powiem ci teraz jaka była prośba Vanessy - powiedziałem od razu.
- Głupek! Nawet nie zdążyłem niczego zasugerować - warknął Hiza.
- Hm? Ale już dobrze wiem, że to cię teraz interesuje - odparłem schylając się lekko w jego stronę - A niech cie teraz za kare zżera ciekawość... - szepnąłem mu i jednocześnie uśmiechając się łobuzersko. - No to do jutra.
- Yh... pa.

~~~~~~Kolejny dzień, środa~~~~~~
 Kolejny dzień w szkole nie zapowiadał się raczej zbyt ciekawie dla mnie. Co innego raczej miała raczej do powiedzenia Van, która tylko czekała na lekcję w-f na drugiej godzinie lekcyjnej.
- Tae tylko nie zapomnij! - zwróciła mi uwagę niebieskowłosa idąc na lekcję francuskiego.
- Tak, tak będę pamiętał - mruknąłem.
 Hiza spojrzał tylko to na mnie, a potem na oddalającą się dziewczynę.
- Teraz się dowiem? - spytał od razu.
- Cierpliwości... Już niedługo - westchnąłem na samą myśl o tym. - Po tej lekcji czekaj przy sali gimnastycznej.
 Po fizyce poszedłem jeszcze do nauczycielki od polskiego by zwolnić się z następnej lekcji.
- Już? - zapytał Hiza widząc, że idę.
 Jak zabawnie było patrzeć na tą jego ciekawość. Na tak w końcu wszystkiego można było się spodziewać bo damskiej wersji Hao.
- Tak, chodźmy - uśmiechnąłem się lekko.
- Hm... A gdzie?
- Miałem ustalone z Van, że po dzwonku pójdę do nich na lekcję w-f - odparłem krótko.
- Ale czy czasami tam nie są drzwi od sali? - zwrócił uwagę białowłosy wskazując lekko ręką na wejście z prawej strony, które zdążyliśmy już minąć.
- Tak, ale ona ma aktualnie lekcje pływania, co raczej nie byłoby łatwe na podłodze. Za salą gimnastyczną jest pomieszczenie do pływania, ale z tego co widzę to tam jeszcze nie byłeś.
- Żebym ja przynajmniej wiedział, że tu takie coś mają... - mruknął.
http://www.wallpaperhi.com/thumbnails/detail/20121119/lucky%20star%20long%20hair%20blue%20hair%20swimsuits%20simple%20background%20izumi%20konata%20anime%20girls%20school%20swimsuits_www.wallpaperhi.com_10.jpg Gdy tylko otworzyliśmy drzwi do miejsca gdzie znajdował się basen wszystkie głowy z wody podniosły się i skierowały w naszym kierunku. Była tam też trenerka, która uczyła równocześnie dziewczyny z klasy 3a, b, c, jak i prowadziła zajęcia siatkówki dla naszych zespołów. Vanessa wychodząc z szatni szybko do nas podbiegła.
- No jesteś w końcu! A już myślałem, że zmieniłeś zdanie... - odparła robiąc lekko naburmuszona minę, ale za chwilę się uśmiechnęła.
- Dobrze, że jesteście  - powiedziała teraz trenerka podchodząc do nas. - Przepraszam, że robię wam taki wielki problem, ale no nie miałam jak przełożyć tego wyjazdu, a inni nauczyciele są zajęci własnymi lekcjami. Za to postaram się to wam jakoś wynagrodzić kiedyś. Dziewczyny mają już przydzielona zadania i ćwiczenia na całe dwie godziny więc nie musicie sie tym przejmować. Ostatecznie jeśli skończą przed czasem to mogą trochę pograć. Och już jest późno to ja zmykam - szybko wyszła z sali łapiąc przy okazji swoją torbę ze stolika przy ścianie.
 Gdy trenerka wyszła obok nas zebrała się grupka dziewczyn z klasy Van.
- Wow... a więc nie kłamałaś? - zapytała jakaś brunetka.
- Nic, a nic, wszystko to prawda - odparła triumfalnie Vanessa zarzucając mi ręce na szyję. - Och i czekam na moją nagrodę za wygranie zakładu - odparła już szeptem do koleżanki na co tamta odpowiedziała lekkim grymasem.
- Oooch... biedny... A jemu co się stało? - jedna zwróciła uwagę patrząc teraz na Hizę. - Hm i fajnie, że przyprowadziłeś ze sobą kolegę - zachichotała zadowolona. - Ach i tak między nami... Jak tylko wam się nie ułoży z Van to mi powiedz - odparła uśmiechając się.
 W końcu rozeszły się zaczynając lekcję, po kolei zaczęły wskakiwać do wody zaczynając polecone im wcześniej ćwiczenia przez nauczycielką.
- Hęę.... - Hiza posłał mi lekko nie zrozumiałe spojrzenie.
- Mówiłem, że nie będziesz zadowolony, ale skoro się tak upierałeś to chyba najlepiej było ciebie też tu zabrać żeby nie było potem, że ci wmawiam jakieś głupoty - powiedziałem lekko krzywiąc się.
- Zaraz czyli tą proźbą było... - zawahał się lekko.
- Tak, tak... ale to tylko do końca tego tygodnia i mamy tylko udawać eh... - westchnąłem przewracając oczami. - Ale za to nie będzie już o nic dopytywać Hao, a ten się z pewnością nie wygada.

Hiza? Uhuhu złowieszcza Van!!! XD

Nowa uczennica!

Akemi Kurenay
Nooo XD Hermiiiś XD jak za dawnych czasów na MP XD Dajesz XD rozwesel nam tu towarzystwo bo jedni w szpitalu..drudzy zaraz tam trafią, problemy związkowe u innych i nie zapominając o żartownisiu w damskim kiblu XD (dobra...nie jest nudno XD)

piątek, 24 października 2014

Od Harumi c.d historii Hizashi'ego

Zamordować?- powtórzyłam to słowo parę razy w mojej głowie.
Za co?- następujące pytanie nie dawało mi spokoju.
Czemu akurat za Hizę? Co ich łączy?- Kolejne pytania.
No o czym ja tak właściwie myślę?
Potrząsnęłam głową by szybko odgonić od siebie te "czarne" myśli. No...nie powinnam ich od razu tak oskarżać...może to rodzeństwo? a może znajomi z dawnych lat? albo...
Harumi ogarnij się- skarciłam siebie w duchu.
-A co on ma do tego?- zdołałam z siebie wykrztusić to pytanie.
-Właściwie to nic...po prostu nie wierzy mi ,że to przeze mnie teraz musimy siedzieć w gipsach. Próbowałem mu to wyjaśnić ale...uparty jest jak osioł. -odpowiedział biało włosy wzruszając na koniec ramionami.
-A ja próbuje tobie wmówić, że to moja wina. -uśmiechnęłam się lekko spoglądając na chłopaka, a ten znów pokręcił głową przecząco.
Zaśmiałam się pod nosem ,gdyż nie chciałam siedzieć w tej pełnej napięcia ciszy. Wydawało mi się to dość śmieszne. Fakt. Tamten trzecioklasista mógł mnie przyprawić o nie małe dreszcze, ale przecież nic by mi nie zrobił...chyba..., a przynajmniej nie miał prawa. Mam przecież po swojej stronie Hize (znów chyba xd ) oraz jeszcze taką jedną dwójkę z 3B...może jeden na nic mi się przyda, ale ten drugi może już coś zdziałać. Sama przecież nie dam sobie rady D:
-No to...teraz mam problem- podsumowałam sobie wszystko spuszczając głowę z wymuszonym uśmiechem załamania. Spojrzałam się jeszcze raz na gips, który już prawie wysechł, a to oznaczało, że trzeba jakoś dotrzeć do domu...taksówką bądź autobusem. Tego mi jeszcze brakowało. Pchać się komunikacją miejską wprost pod dom. Szpital powinienen coś wymyśleć. Oni mnie tu przywieźli, więc oni powinni mnie odwozić...gdzie tu sprawiedliwość?
<Hiza? xd >

Od Hizashi'ego do Harumi

-Będę walił prosto z mostu...kojarzysz chyba tego białowłosego z trzeciej C nie?- spytałem niepewnie
-No..- odpowiedziała dziewczyna czekając aż przejdę do rzeczy.
-No, to on mniej więcej teraz chcę Cię zamordować... w dosłownym tego słowa znaczeniu...- powiedziałem to składając palce moich dłoni do siebie. Dziewczyna zaśmiała się po czym dodała:
-...Ale ty tak na serio?
-Cholernie serio- odmruknąłem. Co raz to bardziej zastanawiałem się jak dziewczyna odreaguje, czy może przyjmie to spokojnie, lub kompletnie straci głowę. Pytań było wiele ale odpowiedzi już mniej.  Z uwagą przyglądałem się, a ona po prostu westchnęła głęboko i powiedziała lekko ściszonym głosem.

Haru?

Od Koichiro c.d historii Yato

- nie chciałem przeszkadzać- powiedziałem nieco speszony. Pierwszy raz ktoś nazwał moją osobę '' wróżbitą''... A tym bardziej Maciejem. Kto to taki jest?
Yato po mojej normalnej odpowiedzi uśmiechnął się i ruszył w kierunku miasta. Znów sam...
- - - - - - - nex day-------
Już po Wolnym... Wtorek, szkła, godzina 6 pobudka i wkraczanie do groty Bazyliszka-mojego brata
-Ryu wstawaj... - potrząsnąłem chłopaka, ale nie zrobiło to na nim zbyt dużego wrażenia - Ryu... Szkoła... - nie poddawałem się co wynagrodzono mi nie wyraźnym syknięciem niezadowolenia. Chyba że to jeden z węży....  -oni-chan...
Tym razem poderwał się jak popażony... Nie lubi jak tak do niego mówię. Odsunąłem się do drzwi by nie oberwał poduchą, która trafiła w półkę z książkami.
-debilu czego ty chcesz.... - warknąłna mnie na wpół przytomny.
- szkoła-odowiedziałem szybko i opuściłem pokuj.
Spakowałem to co trzeba i dobudziłem Ryu, a za nim się obejrzałem była już 7.30. Wraz z Ryuri opuściłem dom i ruszyłem na autobus. O dziwo się nie spóźnił. Równo o 8 staliśmy już pod klasą.
<Yato? >

czwartek, 23 października 2014

Od Hizashi'ego do Taemin'a

-No wiesz ty coo...- powiedziałem opierając głowę o jego ramię i robiąc słodką minę jeszcze raz spytałem:
-Czemu jesteś takim uparciuchem?..- odparłem zrezygnowany.
-Już mówiłem, nie chcę ci po prostu psuć humoru- powiedział praktycznie od razu.
Mruknąłem niezadowolony na znak odpowiedzi. Chwile później mnie olśniło, jakoż Minnie nie chce mi niczego powiedzieć, ja też mu nie powiem.
-A ja ci niespodziankę miałem zrobić.. ale skoro taki jesteś to chyba nici z niej...- Odparłem odklejając się o jego ramienia. Może to coś podziała może nie, zobaczy się. Jeżeli tak to muszę zacząć myśleć co to będzie za niespodzianka... Ciekawe co też ta Van mogła wymyślić, jeżeli to "damska wersja Hao" to już zaczynam się bać. Nie dość, że Hao już jakby to ująć "inny" na swój sposób, to jak by wyglądała jego damska wersja.. Ciary przeszły mi przez plecy na samą myśl.
- A ty co tu właściwie robisz?  Nie powinieneś wypoczywać? - przerwał milczenie Minnie nadal patrząc przed siebie.
-Wracałem właśnie z restauracji Wintera, to coś złego zjeść coś na mieście?- mruknąłem

Tae <Już nic ne wymyśle, zgłupiałam od tej tajemnicy Van xD>

Od Yato do Tanyji

 Kiedy już chciałem wyjść rzucił mi się w oczy leżący na umywalce telefon komórkowy. Musiała go zostawić Tenyji kiedy opatrywała ranę, a przez moje zachowanie zapewne zapomnieć nawet zabrać na koniec. Chwyciłem więc szybko małe urządzenie i wyszedłem na korytarz.
 Pech chciał, że wychodząc uderzyłem przypadkowo Tj w nos. Dziewczyna spojrzała jeszcze lekko na trzymaną przeze mnie jej własność.
- Uhm... Proszęęę - odparłem przeciągle po czym się uśmiechnąłem i podałem jej komórkę.
- Dzięki - mruknęła biorąc go ode mnie i nadal trzymając się za nos.
- Ohh heey Van! - pomachałem energicznie do niebieskowłosej stojącej nie daleko.
- To wy się znacie? - spojrzała na mnie Tj z lekkim nie dowierzaniem.
 Kiwnąłem lekko głową na znak, że tak.
- Może nie za dobrze, ale no znamy. Jeśli trzeba to ona lubi mi się wygadać. Yhyh, często gada o Tae, myhyhy - ostatnie powiedziałem już szeptem do różowowłosej uśmiechając się przy tym łobuzersko i efektywnie ruszając brwiami to w górę to w dół.

Tj? ;o

Od Yato do Koichiro

- Hm... No ten kociak potrafi uciekać kilka razy na dzień więc to całkiem możliwe - mruknąłem spoglądając na futrzaka. - Eyyy! Zaraz! Niczym wróżbita Maciej! - wrzasnąłem podskakując. - Ty... co ukrywasz... hm? - spytałem dokładniej mu się przyglądając. - Hm białe kłaki... - odparłem podnosząc lekko jeden z jego kosmyków. - Oczy hm... czerwone czy to może jednak różowe... zaraz a może coś bardziej na wzór beżowego? Meh chyba jestem daltonistą... - powiedziałem lekko tykając go teraz palcem w nos.
  Co chwile to do niego doskakiwałem, a to znowu odskakiwałem.
- Ale gdzie tu przypominasz wróżbitę... - syknąłem. - A może ty mnie wkręcasz? Hm... - zaproponowałem podejrzliwie stając naprzeciwko niego.
 Hrabia siedząc teraz już wygodnie w moim kapturze przypatrywał się moim reakcjom i słysząc wszystko zrobił coś na wzór kociego facepalma kręcąc bezradnie swoim małym łepkiem.
- Chyba się zgadzam z tym kotem - odparł Koichiro patrząc na zwierzaka.
- Hę??? Nawet kot przeciwko mnie?! - burknąłem niezadowolony. - Fuuuuuuuu! Ach zaraz.. to już późno jest, muszę się zbierać, przecież nie zdążyłem nawet nic ogarnąć, meh... co ja mam z tym tygodniem nie tak...

Koichiro?

Od Taemin'a do Hizashi'ego

 Idąc przez miasto poczułem jak ktoś z tyłu mnie szturchnął w plecy. Obróciłem się za siebie i zaważyłem Hizę, który z delikatnym uśmiechem zapytał:
- A gdzie to się wybieramy?
- Yhm, krótka wycieczka w tą i z powrotem do Vanessy. Nie była raczej zadowolona, że Hao nie chce jej powiedzieć o "tajemnicy". A jak to ona zażądała za to coś w zamian.
- Niby czego? - spojrzał podejrzanie.
- Ehh nie chcesz raczej wiedzieć - mruknąłem.
- A właśnie, że chce, jestem bardzo tego ciekawy co też Van mogła od ciebie chcieć - odparł unosząc lekko jedną brew i czekając na odpowiedź.
- W zamian też już ma się nie dopytywać o to ani mnie, ciebie czy Hao - dodałem jeszcze.
- Jednak nadal mi nie odpowiedziałeś na pytanie - zwrócił uwagę.
- Um... no tak. Może kiedy indziej o tym pogadamy? - zaproponowałem niepewnie. - Lepiej na przykład się teraz gdzieś przejdźmy.
- Pf... Nie próbuj teraz zmieniać tematu, gadaj no mi tu o co jej chodziło. Yhm i tak możemy gdzieś pójść, mam akurat trochę czasu.
- No nie mogę powiedzieć... - westchnąłem wzruszając ramionami.
- Ale czemu?
- Nie chcę ci psuć po prostu humoru - powiedziałem od razu. - I tak na pewno nie długo się o tym dowiesz... Już raczej trudno wy było żeby siedziała z tym cicho przez najbliższe dni

Hiza? Myhyhy, złowieszcza Van, a niech no cie teraz zżera ciekawość co też ona wymyśliła w tej swojej małej, niebieskiej główce *-*

Od Ryu c.d historii Tanyji

-co za uparty dziad- wysapałem przeskakując w pośpiechu przez kolejny mur, który z nikąd pojawiał mi się na drodze. Mężczyzna okazał się bardziej wysportowany niż myślałem...  Biegł za mną krok w krok. Zaczęło się to robić uciążliwe... Ręce paliły mnie od ciągłego podciągania się, a nogi już traciły czucie - Biegłem sprintem odkąd rozdzieliłem się z Tanyją. Ostateczni, jednej ze ścian zatrzymałem się i spojrzałem z góry na napastnika. Miał na sobie starą bluze z wojskowym motywem. Włosy jak i twarz zasłaniał mu kaptur dołączony do kurtki. Nawet dobrze zbudowany, lecz dość niskiej postury- dlatego jest taki szybki.
O dziwo, ta jego kwadratowa szczęka była mi znajoma.
- czego ode mnie chcesz- warknąłem patrząc się na niego nie opuszczając zbytnio głowy. Wąż, który znajdował się w moim kapturze wysunął łeb i głośno zasyczał dając do zrobienia, że nie ma ochoty na użeranie się z jakimiś menelami.
Wydawało się, że mówi coś w stylu :''na co ty czekasz?  Skończmy z nim''.
- poczekaj- rzekłem spokojnie do gada. Mężczyzna zaczął się trząść, jak by próbował wstrzymać się od napadu śmiechu.  Zmarszczyłem brwi.
- nie każ mi się powtarzać staruchu. - położyłem ręce na biodrach. Zaczęło mnie to nudzić.
W końcu mężczyzna nie wytrzymał i roześniał się chrapliwie.
- głupi dzieciaku. Wlazłeś na mój teren to teraz licz się z konsekwencjami.
Jak ja nie lubie tego słowa. Kiedy to ten gość opowiadał o jakiś nieistotych rzeczach, postanowiłem ulżyć swoim uszą i zakończyć tą żenującą gadaniną. Postąpiłem krok do przudu i zleciałem wprost na barki mężczyzny, a ten runął jak długi na beton. O dziwo nie stracił przytomności.
-A teraz daj mi powód by nie nakazać mojemu przyjacielowi wbić w twoją tentnice szyjną zęby ze śmiertelną trucizną- rzekłem bez cienia zainteresowania. Było mi to obojętne, jednego menela mniej. Nadal stałem na plecach mężczyzny, który z całych sił próbował wstać.
- zapomniałeś języka w gębie?  Teraz nie jest ci już do śmiechu co- syknąłem
Gad coraz bardziej się niecierpliwił i wysunął się rzez jedną z nogawek.  Zatrzymał się dopiero przy szi mężczyzny. Przystanił do niej nos i czekał na moje polecenie.
- może zaczniesz śpiewać co chcesz ode mnie i od mojej towarzyszki?  Kawałek '' The best of cisza'' zagrasz jak nie odpowiesz na pytanie - Uśmiechnąłem się hytrze.
Dopiero teraz zereagował. Zaczął coś majaczeć, a ja jedynie zrozumiłem, że chodzi o konkurencję.
- przestań skomleć-warknąłem kładąc nogę na jego głowie i przygniotłem ją do ziemi. - znudziłeś mi się... Niech twoja śmierć będzie ostrzeżeniem dla wszystkich- odpowiedziałem bez namiętnie, kiwnąłem głową do węża i zszedłem z mężczyzny. Wąż na mój znak ugryzł faceta w szyje i tyle było po nim. Zatrzymałem się jeszcze na chwilę, by gad wpełznął na mnie, włożyłem ręce do kieszeni i ruszyłem w stronę miejsca gdzie już czekał na mnie Tj.
<Tj xD >

środa, 22 października 2014

Od Tanyji do Ryuri

Kiedy brunet to powiedział poczułam jak jeden z gadów wpełza mi pod bluzę. Zimne powiedział, a było wręcz przeciwnie, albo akurat ten z węży był najbardziej ciepły. Naprawdę dziwne uczucie mieć takiego węża pełzającego ci po całym ciele. Yhh... nie wiem jak Ryu może tak wytrzymywać. Wzdrygnęłam się po czym rozdzieliliśmy się z Ryu. Wiedziałam, że tak będzie, mężczyzna podążył za mną. Albo to przez to, że kiedyś byłam w tej dzielnicy znana albo przez to, że widzi mnie jako "słabą" osobę.  Szłam dalej jak gdyby nigdy nic. Jednak nie patrzyłam gdzie idę i ten typ zagonił mnie w kozi róg.
-Świetnie... po prostu świetnie- powiedziałam do siebie. Mężczyzna chwilę później przyszedł za mną. Wykorzystując chwilę mojej nieuwagi koleś podszedł bliżej. Jednak ten zdziwił się bo trzymałam metalową rurę. Zanim ten zdążył się zorientować, że coś takiego trzymam odwróciłam się i rąbnęłam go w głowę. Ten runął na ziemię nieprzytomny.
-Tsk, słaby...- powiedziałam wyrzucając ową rurę i przechodząc nad nim ale... właśnie ale, on w magiczny sposób ocknął się i złapał mnie za nogę przewracając tym samym. Może on mnie tylko zwiódł tym, że udawał nieprzytomnego... Kiedy upadłam na ziemię ten od razu wygiął mi rękę do tyłu zakładając mi dźwignie. Węże Ryu przydały mi się, nawet bardzo się przydały. Jeden korzystając z tego że owy mężczyzna trzyma mnie za rękę jeden z gadów wypełzł mi z rękawa i próbował nastraszyć typa dość ostrym syknięciem. Jednak to go nic nie ruszyło więc ten ukąsił go i przyssał się dosyć mocno. Usłyszałam tylko głośny krzyk i poczułam ulgę na swojej dłoni.
-Dobry wężyk...-powiedziałam w myślach. Szybkim ruchem wzięłam swoją rurę i znów walnęłam typa tym razem nie jeden a sześć razy. Kiedy w końcu padł odsłoniłam mu kaptur, nie był to ten typ który nas śledził, prawdopodobnie przewidzieli taką sytuację i wysłali za mną tego. Czyli tamten powinien podążać za Ryu. Podeszłam do węża i położyłam dłoń na ziemi by ten mógł spokojnie wpełznąć mi pod bluzę. Szczerze? Do tego uczucia można się przyzwyczaić. Spojrzałam jeszcze raz na leżącego mężczyznę i trzepnęłam go, tak dla pewności. No cóż, ponownie wywaliłam rurę i wyszłam z bocznej alejki, kierowałam się w umowną stronę spotkania z brunetem.

Ryu? <Może jakiś fight ^^?>

Od Hizashi'ego do Taemin'a

Spuściłem na chwilę wzrok z Minniego odwracając go do białowłosej.
-Dołączę do ciebie później- odparłem. Dziewczyna poszła w stronę klasy. A ja zacząłem rozmowę z Minniem.
-Eh... czy ty naprawdę musisz być taki?- powiedziałem wzdychając. -Mówiłem Ci, że była to tylko i wyłącznie moja wina a ty swoje...- kontynuowałem. 
- Ale jednak powinna Cię chyba przypilnować- powiedział z lekką złością w głosie.
- Tsk, nie traktuj mnie jak dziecko. Nie potrzebuje niańki, potrafię zadbać o siebie... to wyjątek - warknąłem i spojrzałem na gips. Zanim coś powiedział odwróciłem się i poszedłem w stronę klasy. 
Widziałem jak informatyk wychodzi z pokoju nauczycielskiego, w ostatniej chwili zdążyłem wejść przed nim.
Kiedy usiadłem do ławki ten wszedł.  Lekcje minęły dosyć szybko, po lekcjach chciałem gdzieś zjeść na mieście. I tak też zrobiłem, poszedłem z Winterem do restauracji jego rodziców i razem zjedliśmy obiad. No to typowe kiedy jest Wint, dostałem go za free. Posiedziałem tam jeszcze z godzinkę gadając to o tym to o tamtym, nie ominął mnie temat mojej złamanej nogi. Kiedy wyszedłem zauważyłem Minniego, włóczył się po mieście, jednakże tym razem sam. Zaszedłem go od tyłu i szturchnąłem kulą. 
-A gdzie to się wybieramy?- spytałem delikatnie uśmiechając się. Ta pogadanka w restauracji poprawiła mi trochę humor. 

Tae? 

Od Taemin'a do Hizashi'ego

 Siedzieliśmy teraz przy stoliku w stołówce podczas przerwy na lunch. Hao co chwilę wykręcał to głową w prawo to w lewo przyglądając się uważnie Hizie.
- Co jest? - mruknął w końcu białowłosy spoglądając na blondyna już lekko tym poirytowany.
- A nic, nic... - uśmiechnął się zadowolony Hao.
- Na pewno? - dołączyłem się do rozmowy.
- Ach no... Czekam aż cokolwiek mi powiecie! Nie wiecie nawet jak mnie ciekawość zżera... - powiedział kładąc teraz głowę na skrzyżowane ręce na stoliku i przypatrując się dalej. - Hm... Ale rozumiem, że jeszcze trochę sobie pewnie poczekam - westchnął wzruszając ramionami.
- Poczekasz na co? - zza pleców blondyna wychyliła się z bystrymi oczami niebieska czuprynka. - No co wy tu znowu ukrywacie, hę? - zaśmiała się i też usiadła przy stoliku.
- Ay, ay to nie twoja sprawa Van... - mruknął niezadowolony Hao.
- Ciebie też raczej ona nie dotyczy - skarciłem od razu przyjaciela.
- No już nie bądź taki, Tae! - jęknął zawiedziony chłopak. - Prędzej czy później i tak was zmuszę do gadania! Jeszcze zobaczysz! - pogroził mi palcem.
- Pf... Czyli tylko ja jak zwykle nie wiem o co chodzi... - odparła Vanessa robiąc naburmuszoną minę.
- I chyba nawet lepiej, że nie wiesz - Hao cicho zachichotał mówiąc to. - Hyhy, nie wymigasz się nawet i przed Van! - uśmiechnął się triumfalnie blondyn. - Ohohoh już to sobie wyobrażam tą całą akcję! Ale będzie się działo! - zadygotał na samą myśl.
 Hiza cały czas w ciszy przypatrywał się tej nie codziennej rozmowie.
- I to cię tak cieszy? - spojrzałem na niego z lekkim nie dowierzaniem.
- Ach... A jakby inaczej? - uniósł dumnie głowę do góry oddając się całkowicie swoim rozmyślaniom. - Uwielbiam takie akcje! Wręcz jakby to uznać... Są jak gdyby z jakiegoś serialu z TV czy opowiadania. Ach... A nie często się chyba takie coś zdarza, prawda? - uśmiechnął się znów zadowolony.
- No wielkie dzięki! - ofuknęła go niebiesko włosa. - Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa o co chodzi! - pacnęła go lekko w głowę. - Hao ty idioto, za co mnie tak męczysz?! - wydęła niezadowolona usta w celu pokazania swojej złości na przyjaciela, który teraz nie mógł przestać się śmiać.
- Oj jeszcze zobaczysz Van, będziesz żałować swojej ciekawości! Yhyhy.
 Dalszą rozmowę przerwał już dzwonek na lekcję. Niechętnie trzeba było się wybrać na zajęcia. Biorąc swój plecak, który leżał obok stolika zauważyłem, że Hiza jeszcze z kimś rozmawia. Nie zaszkodziłoby chyba w końcu poznać tą całą Harumi.
- Hej, co tam? - odparłem podchodząc do dwójki.
 Najpierw zmierzyłem lekko wzrokiem białowłosą. Chyba coś czuła, że nieciekawie się zapowiada, bo wcześniej się uśmiechając teraz od razu spoważniała. Hiza rzucił mi tylko groźne spojrzenie. Już on dobrze wiedział, że byłem niechętnie do niej nastawiony po tym wszystkim.

Hiza?

wtorek, 21 października 2014

Od Ryuri c.d historii Tanyji

-Jednak nogi i ręce są mi potrzebne w tym wcieleniu- syknąłem pod nosem.
Kiedyś wierzyłem w takie przekonanie jak '' reinkarnacja''-katolikiem nie jestem- i miałem takie wrażenie że po śmierci wciele się w węża. Ale to tylko dziecięce marzenia i bujdy.
-weź ze sobą 2 moje węże. Obserwuj ich reakcje, na pewno Cię przed czymś ostrzegą, a ewentualnie obeonią. - rzekłem pół szeptem. - nie martw się o sie... To znaczy kota. Nie ruszą go. - dodałem i położyłem dłoń na ramieniu różowo włosej.
-przecież masz 3 gady... Więc tobie pozostanie 1-odparła Tj z nutką wątpliwości.
- umiesz liczyć - zaśmiałem się - i co z tego że pozostaje mi jeden. Wiem co robię-skończyłem tą rozmowe i nakazałem wężą przenieść się. Gady ostrożnie przeszły przez mój rękaw wprost za kaptur TJ. - uważaj... Są zimnie-jeszcze szeżej się uśmiechnąłem.
<TJ? >

Od Hizashi'ego do Taemin'a

- Tak, tak... Już dobra, ale jednak żeby w jeden dzień cię doprowadzić do takiego stanu?-
- Już mówiłem to tylko drobny wypadek - powiedziałem
- Yhm, no to niech będzie tak jak uważasz. Do zobaczenia - odparł białowłosy wychodząc.
Eh... i te 4 dni nic nie robienia, może znajdę sobie jakieś nowe zajęcie? Kart nie mam... aplikacje w telefonie stają się coraz nudniejsze... no po prostu klapa.
~~~~~4 dni później~~~~~~
Cztery dni zleciały jak z bicza strzelił, robili mi tam jakieś badania, ustalali na co choruję, co będę musiał brać i wyszło na tym, że muszę przyjmować wapno, czy coś takiego.  W szkole każdy, ale to KAŻDY z mojej klasy (nawet nauczyciele) pytali się co se zrobiłem, najwidoczniej Harumi nie pisła ani słowem co się stało.
Pan sokole oko Hao też nie przeoczył mojego powrotu i o każdy szczegół dopytywał, Minnie najwyraźniej też nic nie powiedział. Ah.. tak żenująco było tłumaczyć co się stało a za każdym razem odpowiedź była identyczna, coś w stylu "Jak to?! Przecież to nie możliwe..." Bla bla bla.. i tak w kółko i w kółko. Męczyło mnie to już. Dopiero na lunchu dali mi ochłonąć, usiadłem tam gdzie zwykle, czyli obok Minniego i Hao. Położyłem głowę na stole i westchnąłem zmęczony.

Od Tanyji do Ryu

Wzięłam chusteczki od chłopaka i wyciągnęłam jedną z opakowania. Przetarłam twarz i oczyściłam delikatnie ranę, opakowanie schowałam do kieszeni bluzy. Poprawiłam chustę która lekko obluzowała się, ścisnęłam ją mocniej, aby nie spadła.
-Możemy ruszać- odparłam spoglądając na bruneta. Po niedługiej chwili tak jak powiedziałam tak się stało, wyszliśmy z tych zakamarków i wyszliśmy na jakby to ująć "główną" aleję jednakże dalej ciemnej strefy. Kiedy przeszliśmy obok mężczyzny który wyglądał dość podejrzanie... Wszyscy wyglądają tu podejrzanie ale on był jakiś "inny". Zauważyłam, że jeden z węży Ryu wychylił się i zaczął nerwowo syczeć oraz obserwować tego mężczyznę, który zaczął za nami podążać. Nie wyglądało to normalnie, ten typ utrzymywał stały krok niedaleko za nami. Przybliżyłam twarz do bruneta i spytałam:
-Co ty na to aby się rozdzielić...?-
-Może i to dobry pomysł ale mam co do tego wątpliwości.  To zbyt niebezpieczne- odparł zamyślony szukając innego rozwiązania.
-Co ci tam raz zaszkodzi, najwyżej wyjdziemy z tego tylko z jedną nogą, albo ręką.- zaśmiałam się cicho.

Ryu? <No way, nic nie wymyśle xD>

Od Taemin'a do Hizashi'ego

- No to teraz wracaj do zdrowia. Może uda ci się jeszcze załapać na końcówkę zawodów - odparłem uśmiechając się do Hizy.
- Yhm, może...
- A jak nie to ja ci już w tym pomogę. To ile będziesz musiał tutaj jeszcze zostać? - spytałem głaszcząc go lekko po policzku.
- Gdzieś tak do 4 dni z tego co mówił lekarz.
- Eh, no dobra - powiedziałem wstając. - W razie będzie ci się nudzić przez ten czas to chyba wiesz do kogo dzwonisz - zaśmiałem się. - Ach i jeszcze coś... - mruknąłem będąc już przy drzwiach. - Już ja się policzę z tą Harumi za to, że cię nie dopilnowała.
- Tae! - warknął niezadowolony Hiza krzyżując ręce. - Nie zapominaj, że to dziewczyna...
- Tak, tak... Już dobra, ale jednak żeby w jeden dzień cię doprowadzić do takiego stanu?
- Już mówiłem to tylko drobny wypadek - dodał od razu.
- Yhm, no to niech będzie tak jak uważasz. Do zobaczenia - odparłem wychodząc.
 Gdy poszedłem do szkoły, pierwsze co to dopadł do mnie Hao rozglądając się jeszcze dookoła.
- Ja wiedziałem, że tak będzie! Wiedziałem! - jęknął blondyn nadal krążąc nie pewnie wzrokiem po uczniach siedzących na ławkach. - No mów! Co żeś mu zrobił? - jęknął spoglądając teraz na mnie i robiąc minę małego psiaka.
- Ale komu? -spytałem przewracając oczami na widok zachowania przyjaciela, jak zwykle przesadzał.
- Jak to komu? No Hizie! Przecież nie ma go dzisiaj... Ja wiedziałem, że nie powinienem wtedy wychodzić! Że też głupi nie pomyślałem... - zaczął się obwiniać.
- No już spokojnie nic mu nie zrobiłem... - mruknąłem. - Nie będzie go po prostu przez kilka dni.
- Ach... Czyli jednak coś się stało! -westchnął Hao. - No mów, a nie mnie tak trzymasz w niepewności... Ey ey... a jesteście już razem? - nagle mu zabłysły oczy.
- Wkrótce się dowiesz co mu się stało - wolałem raczej o tym nie wpinać mu, bo by zrobił od razu wielką aferę, a drugie pytanie po prostu pominąłem.
- Meh Tae! Za co ty mnie tak męczysz? Wiesz, że nie lubię gdy ktoś coś przede mną ukrywa dłużej... - odparł przeciągle, ale dalej już nie zbyt go słuchałem.
 Widać Harumi też się nie obeszło bez drobnych obrażeń. Zobaczyłem idącą białowłosą dziewczynę przez korytarz z jedną ręką w gipsie. Jednak i to jej nie usprawiedliwiało od tego, że nie upilnowała tamtego pechowca.
- Taemin nie patrz tak na inną dziewczynę, bo będę zazdrosna! - usłyszałem po chwili kąśliwą uwagę od Vanessy, która stała teraz obok chichoczącego Hao.
 No tak dziewczyna nic nie wiedziała przecież o tym, że wolę chłopaków. Pewnie nawet jakby się dowiedziała, to by nie odpuściła, już ja znałem tą damską wersję Hao, oczywiście chodzi tylko, że są podobni z charakteru, bo z wyglądu trudno wy było coś znaleźć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hiza?

poniedziałek, 20 października 2014

Od Ryuri c.d historii Tanyji

-oni się nigdy nie nauczą-mruknąłem do siebie zrezygnowany. Już nie raz ich tu widziałem i już nie raz mnie atakowali. Tylko zazwyczaj ja nie chciałem od nich towaru, a ta dwujka zmuszała mnie siłą... Jeden nawet trafił do szpitala bo nastąpił na jednz jednego z moich węży.
-No! Chidźmy stąd puki są nieprzytomni. - rzekłem wymijająco. Spojrzałem się na różowo włosą. Można było dostrzec że patrzy się na swoją rękę. - Wszystko gra?
-Tak... Tylko lekko oberwałam w głowe i teraz... -  zacięła się by spojrzeć na mnie bezradnie -... Troszkę krwawie-Uśmiechnęłam się delikatnie. Nie zwiedzie mnie tak łatwo.
-wynośmy się stąd. Czym bardziej zagłębiany się w ciemnej strefi, tym jest bardziej niebezpiecznie.-rzelłem grzebiąc ponownie w kieszeni. Jednak Koi miał racje... Chusteczki się przydają. Rzuciłem TJ paczuszkę chusteczek i poleciłem aby przyłożyła do rany.
<Tj? >

Od Harumi c.d historii Hazashi'ego

-Aha... Pan doktor ''złamanie z przemieszczeniem' ' - zaśmiałam się na samą myśl o tym doktorku.
Hiza również się uśmiechnął, ale jego grymas zniknął tak szybko jak się pojawił.
-ej... Co taki smutas-spytałam się robiąc niezadowoloną minę.
-nic takiego... - odparł odwracając wzrok.
-chodzi o zawody?  Za pare miesięcy wszystko wróci do normy-Uśmiechnęłam się sympatycznie.
-wiem ale... To nie o to chodzi- ten załamany ton zaczął mnie dobijać.
-to gadaj o co chodzi... Nie będę się śmiała... Wręcz przeciwnie... Chce ci jakoś pomóc.
Nie wiedziałam w co się pakuje, ale mniejsza z tym.
<Hiza... Zwierzaj mi się tu xD>

Od Tanyji do Ryuri

-Ho... czyżbyś zaczął przejmować się  "sierściuchem" ?- spytałam z wrednym uśmieszkiem.
-Nie.. Wcale nie... Po prostu... Jak wyszliśmy z tego WSZYSCY cali to mają być wszyscy bez wyjątku- od razu zaprzeczył chłopak.
-Jasne..- zaśmiałam się , coś mi się wydaję, że może jednak przekona się co do tego kota. Wzięłam puszystą kulkę i obejrzałam go dokładnie.
-Chyba, oprócz małego zadrapania na przedniej łapce nic poważniejszego nie widzę- Przytuliłam kociaka po czym włożyłam go z powrotem do kaptura.
-A twoje węże?- spytałam.
-Są w dobrej kondycji- kiedy to mówił ni stąd ni z owąt jego "bestie" wróciły do niego i znów schowały w bluzie. Usłyszałam jakiś szmer za nami, i gwałtownie odwróciłam głowę.  Może to jakiś pijak, albo co. Niestety żadna z hipotez się nie potwierdziła... Zza rogu wyszły jakieś dwie postacie, jedna z nich miała kij baseballowy a druga nóż.  To była dwójka napaleńców/narkomanów którzy wręcz rzucili się na nas. Eh, życie w tej dzielnicy nie zmieniło się ani trochę. Jeden z nożem zaczął biec w kierunku Ryu. Kiedy ten z kijem baseballowym podbiegł do mnie i już się zamachnął to trafiłam go w splot słoneczny, był chyba tak zjarany, że chyba nawet nie poczuł bólu. I no koniec końców dostałam po łbie kijem.
-Tsk...-Syknęłam z bólu i tym razem ja rzuciłam się na niego. Wytrąciłam mu kij i trafiłam w tył głowy.
Ten w końcu padł nieprzytomny. Postawiłam jedną nogę na jego plecach i spojrzałam się w kierunku bruneta.
-I jak ci poszło?- spytałam, spoglądając się na chłopaka. Zauważyłam, że chyba skończyliśmy w tym samym czasie bo zaczął otrzepywać ręce. Nagle poczułam, że z tego miejsca gdzie uderzył mnie ćpun zaczęła lecieć mi krew, parę kropel poleciało mi przez twarz.
-No świetnie- pomyślałam -Tylko tego brakowało.- O dziwo, kot siedzący w kapturze położył się spać, całe szczęście.

Ryu? <Ćpuny C:>

Od Ryuri c.d historii Tanyji

Rozejrzałem się po okolicy i wciągnąłem do płuc ten przebudowy zapach papierosów, zioła i czego tam jeszcze. Czysty raj.
Ostrożnie przykucnąłem i położyłem dłonie na ziemi by dać możliwość moim wężom zejść na ziemię by zapolować w tych wszystkich zakamarkach.  Jeden po drugim znikali gdzieś za padłami i śmieciami. Nie miałem o co się martwić... I tak do mnie wrócą.
Wstałem i wyprostowałem kręgosłup, aż coś mi w nim strzeliło po czym rzuciłem okiem na bluzę dziewczyny-a właściwie na jej kaptur.
Podszedłem do TJ i wyjąłem z jej kaptura oszołomionego kota, a ten zamiast mi podziękować to na dodatek podrapał mnie i uciekł na kolana różowo włosej.
-A to pchlarz jeden- syknąłem z pogardą ale coś się tu zgadzało.
Wygląda jak ja, a na dodatek zachowuje się w stosunku do mnie bardzo podobnie jak ja do innych.  Jednak sierściuch zawsze pozostanie sierściuchem, a rana po kocim pazurze zawsze jest krwawiącą szramą. Oczywiście w moim wypadku jest tak samo. Sięgnąłem do kieszeni po chusteczkę i przyłożyłem ją do rany.  Jakieś tam zadrapanie mnie nie zabije... Co innego eksplozja.
-Nic mu się nie stało? - spytałem się bez cienia zmartwienia czy zaniepokojenia., ana dodatek schowałem dłonie do kieszeni i wlepiłem wzrok w jakąś antenę wisząca na ścianie budynku. Jak by tego było mało, że muszę się przejmować jakimś kocurem.
<Tj?  >

Od Tanyji do Ryuri

Otworzyłam oczy po czym mrugnęłam parę razy, moim oczom ukazało mi się złociste spojrzenie bruneta, trwał tak w bez ruchu, Można by rzec, że jego sylwetka była blisko mnie... ZA blisko mnie. Chwilę później poczułam, że moje policzki robią się ciepłe.
-Aem... mógłbyś się trochę odsunąć...- powiedziałam starając się utrzymywać normalny ton głosu.
Chłopak momentalnie odsunął się ode mnie, zauważyłam też, że jego policzki spowiła czerwień. W duchu zaśmiałam się. Wracając do sytuacji, skąd C4 w wielkim mieście? To akurat nowość w ciemnej dzielnicy. Zawsze przebywali tu tylko ćpuny, handlarze narkotykami i różne subkultury. Chłopak wstał, otrzepał się i podał mi dłoń. Złapałam go za nią po czym wstałam i też się otrzepałam, koło nas zebrała się już duża grupka ludzi. Ale bigos, przez taką małą eksplozję pewnie w tv będą o tym trąbić na prawo i lewo. Tak i też się stało, zauważyłam po chwili reporterkę z lokalnej telewizji "World is our"  skąd to wiem? Mój ojciec prawie zawsze włącza ten program rano. Bo tam prognoza pogody czy coś. Przyjrzałam się jeszcze chwilę kobiecie po czym złapałam chłopaka za rękę i pobiegłam w głąb alejki ciągnąc go za sobą.
-Co jest!?- spytał pośpiesznie chłopak
-Później Ci wyjaśnię, chyba, że chcesz być przesłuchiwany przez "miejskie sokoły"- odparłam
-Miejskie co ?-
-No reporterzy, którzy szukają byle zaczepki na temat do tv-
Pobiegliśmy spory kawałek, nie sądzę aby teraz nas znaleźli, znajdowaliśmy się w jeszcze bardziej cuchnącą śmiercią alejce, ale lepsze to niż miejskie sokoły. Usiadłam na metalowych schodach prawdopodobnie prowadzących do zaplecza jakiejś knajpy bądź klubu ze striptizem, bardzo możliwe.

Ryu? <musiałam to ostatnie, bo to typowe xS>

Od Hizashi'ego do Harumi

Wziąłem kartę do rąk i dokładnie przeczytałem co na niej widniało. No swego czasu też wierzyłem w te przepowiednie, jednak przez jakiś tydzień nie sprawdzały się, tak je też porzuciłem. Oddałem dziewczynie kartkę i odparłem:
-Może po prostu to nasz pechowy miesiąc, karma tak chciała i już- odparłem opierając się o krzesło.
-Taka opcja też możliwa... Albo po prostu zbieg okoliczności - wzruszyła wymijająco ramionami.
-Zostajesz chyba dziś wypisana prawda? Niestety ja przez dłuższy czas sobie posiedzę (czt. 4 dni [można time skip] xD)- powiedziałem wzdychając.
-Raczej tak, aż tak rana nie jest poważna- powiedziała dziewczyna spoglądając na schnący jeszcze gips. Po chwili jednak dodała:
-A czemu tak długo?-
-Mnie się nie pytaj, ja dalej traktuje to jak tylko zwykłe złamanie.- i w tym momencie wszedł lekarz. Podpytał trochę Harumi czy ją boli i takie tam, po czym zanotował coś w karcie i podszedł do mnie.
-Twoja sala to 134. Nie zapomnij.- powiedział z sztucznym uśmiechem po czym wyszedł z tam ponurym wyrazem twarzy czy już nie wiedziałem czy to z poirytowania czy po prostu z takiego dnia. Yeh.. jak ja nie lubię takich osób, które udają takie miłe, ciepłe a potem okazuje się, że są jednym wielkim gnojcem który tylko chciał się przypodobać.

Haruś?

sobota, 18 października 2014

Od Ryuri c.d historii Tanyji

Spojrzałem się z ukosa na różowo włosą. Nie sądziłem, że pójdzie za mną w głąb '' ciemnej strefy '' Zwolniłem nieco kroku, by wyrównać kroku z dziewczyną. Tutaj trzeba być zawsze czujny, nie wiadomo kto na co tu poluje. Jesteś łowcą albo ofiarą.
Podążaliśmy dalej ciemną alejką. Moje 3 węże - znajdujące się w kapturze, bluzie i saszetce- wychyliły swoje łby i nasłuchiwały. Westchnąłem znudzony i zbliżyłem się jeszcze bliżej do Tj. Szła ze mną, więc nie chce mieć kłopotów jak kej się coś stanie. Nagle, moja noga o coś zahaczyłem. Był to przeźroczysty sznurek przymocowany do ściany budynku.
-Chol*ra- zakląłem i szybko odskoczyłem do tyłu osłaniając przy tym różowo włosą. SKĄD W WIELKIM MIEŚCIE TAKIE PUŁAPKI?!  Nie minęło parę sekund, a eksplozja rozniosła ścianę w pył. Siła uderzenia sprawiła, że zachwiałem się spadając na Tj. Oboje uderzyliśmy o ziemie, aż zakręciło mi się w głowie.
Kiedy pył opadł, podniosłem nieco głowę. W myślach kląłem jak szewc, no przecież prawie byśmy zginęli!  Poczułem przyjemny, zimny dotyk na moim karku oraz język wężowego języka na policzku. Jak dobrze, że nic im nie jest.
-Tanyja... Żyjesz? - spytałem podnosząc się nieco nad ziemie. Coś mi tu nie grało. Upadek był miękki i jeszcze to ciepło.  Pył jeszcze nieco opadł, dopiero wtedy dostrzegłem zarysy twarzy Tj. Można by rzec, że leżałem na niej...
Dziewczyna otworzyła oczy, a nasze spojrzenia się spotkały. Trwałem tak w bezruchu, gdyż nie wiedziałem jak zareagować... Może odsunąć się?
<Tj? >

Od Harumi c.d historii Hazashi'ego

-Aż tyle? - zdziaiłam się gdyż myślałam, że będzie nieco mniej. - Ja mam tylko 4 na łokciu.... Nieco se go rozwaliłam-zaiałam się niezręcznie.
Od czasu wypadku, nie czułam się dobrze w obecności Hazashiego... To przez moją niezdarność trafilośmy do szpitala. Nie wierzę białowłosemu z tą bajeczką o nie dokręconych kółkach. Jestem niezdara i tyle.
-Wszystko gra? - spytał się Hiza patrząc na mnie z niepokojem. Dopiero zdałam sobie sprawę, że od jakiegoś czasu się nie odzywam.
-T... Tak. Tylko- zacięłam się i spuściłam wzrok na podłogę. -Nadal mam to wrażenie... Poczucie winy nie daje mi spokoju. - sięgnęłam zdrową ręlą do kieszeni i wyciągnęłam z niej talie kart... Ale nie takich zwykłych. -może i wydaje się to dziwne ale... Wierze w talie rzeczy jak przepowiadanie przyszłości... A dziś rano miałam tą karyę-wyciągnęłam jedną i pokazałam ją Hizie. Przedstawiała torturowanego człowieka, a na dole był napis '' Ból''
<Hiza?  XD >

piątek, 17 października 2014

Od Tanyji do Ryuri

-Mogę iść- powiedziałam wrzucając futrzaka do kaptura ten od razu wystawił swoje przednie łapki na moje ramie i obserwował co jest przed nim, tylko jest jedno ale... gdzie iść? No trudno, na rozkminy będzie czas później. Wstałam i podbiegłam do chłopaka, jednak nie szłam z nim w równej linii. Wyszliśmy z parku i pokierowaliśmy się w głąb miasta, do tej części zwanej "ciemną stroną" (mocy xD). Widocznie Ryu uwielbiał tu przebywać, mnie to nie koniecznie pociągało, ale swego czasu też tu przesiadywałam. Ah stare dobre czasy, czasem wole do nich powrócić, zero obowiązków, zero Reinera, zero stresów... swawolka cały dzień, słabe oceny, opieprz od starego, szwendanie się po mieście do późna ~ perfect. Teraz to się zmieniło, ale moje upodobania praktycznie nie zmieniły się w ogóle, dalej lubię rzeczy sprzed tych dwóch-czterech lat. Na przykład te moje tunele i wszelkie piercingi, dalej mnie jarają jak za starych lat. Narkotyki aż tak bardzo mnie nie pociągały, jednakże kiedyś raz się sztachnęłam... to były najgorsze dwa tygodnie mojego życia.
Kiedy wszystko sobie przypominałam przeszedł mnie dreszcz, yhh... Było dosyć nudno jak na tą chwilę, ja jednak znam sposób aby się nie nudzić chociaż przez chwilę, pstryknęłam sobie kolejno wszystkimi dziesięcioma palcami, aż bolało. Przyjemnie.

Ryu ? (przeszłość Tj? coś nowego xD)

Od Hizashi'ego do Harumi

Nastawianie kości... 13 szwów...  dwie najbardziej bolesne rzeczy dzisiejszego dnia, nawet ta gleba bolała mniej niż to cholerne nastawianie.. Założyli mi gips, poczekałem jeszcze chwilkę w zabiegowym po czym pozwolili mi wyjść, spytałem gdzie mają Harumi, okazało się, że była tylko dwa pomieszczenia obok. Dali mi kule, ledwo się na tym trzymałem, ale po paru minutach chodzenia próbnego udało mi się przyzwyczaić. Wyszedłem z zabiegowego i poszedłem szukać dziewczyny. Po woli otworzyłem drzwi (mało co się nie wywaliłem) dziewczyna siedziała na fotelu czekając aż gips wyschnie całkowicie.
-Bolało?- spytałem podchodząc do krzesła, nie za wygodnie jest tak stać. Usiadłem więc
-Nie wcale. -odparłam sarkastycznie -Lekarz lekko mi powyginał rękę, a następnie stwierdził, że mam złamanie z przemieszczeniem...-uśmiechnęłam się- ciekawe czemu? Może ty wiesz?
-No, u mnie podobnie- też się uśmiechnąłem. -Nastawianie, a szczególnie tej wystającej kości było najgorsze.- Powiedziałem spoglądając na miejsce gdzie wystawała.
-I jeszcze te 13 szwów- Powiedziałem przecierając dłońmi twarz (takie coś jak facepalm xD)

Harumi?

czwartek, 16 października 2014

Od Hizashi'ego do Taemin'a

-A i tu się mylisz, niestety aż tak dobrym skaterem to ja nie jestem. Niezdarność to już cecha wrodzona, więc dużo można po mnie się spodziewać, pamiętasz jak w tedy kiedy pierwszy raz poszedłem na SKS? To też właśnie z powodu mojej niezdarności rozstrzępiłem se łapę. Do dziś została mi jeszcze blizna. A w tym przypadku to załatwiłem się akurat z dwóch czynników, jeden to ten, że naprawdę nie dokręciłem tych kółek a drugi to taki, że wpadła na mnie ta dziewczyna no i trach, kość złamana. Nie jestem jedynym poszkodowanym bo ta dziewczyna złamała rękę.- powiedziałem to trochę rozzłoszczonym głosem ponieważ czułem się jakbym miał się mu spowiadać. Eh... naprawdę jestem do niczego, zawszę coś zepsuję, jak nie sobie to komuś, w tym przypadku to obie strony zostały poszkodowane. Przydałby się teraz ten koleś od snikersów mówiąc "zjedz snikersa bo gwiazdorzysz" ta sytuacja byłaby idealna do tej obecnej. Po mojej wypowiedzi lekko fochnąłem się i odwróciłem delikatnie głowę od białowłosego.  Minnie westchnął zrezygnowany, nie wiedząc nawet kiedy przysunął się to mnie i z zaskoczenia pocałował mnie w policzek.
-A skąd te czułości?- spytałem uśmiechnięty kącikiem ust.
-Yhm, głupie pytanie- powiedział też uśmiechając łobuzersko.
Zarzuciłem ręce na jego kark i przyciągnąłem bliżej do siebie.

Tae? (nic już kuszwa ne wymyśle xD)

Od Ryuri c.d historii Tanyji

-Nie mam nic do gadania-mruknąłem obojętnie gładząc mojego węża po głowie, na co ten wydał z siebie sykliwy odgłos oznaczający zero pieszczot. Zrozumiawszy to zaprzestałem głaskania i powróciłem spojrzeniem w stronę Koi.
-cieszę się, że chciała byś go przygarnąć ale-zawahał się przez chwilę, a z jego twarzy zniknął niewielki uśmiech-nie chce ci robić problemów.
-To żaden problem... Jak już mówiłam.. - zaczęła znów tą samą kwestie więc postanowiłem jej przerwać.
-Zrozumieliśmy chyba za pierwszym razem- wyolbrzymiłem słowo '' chyba'' bo nie byłem do końca przekonany co do mojego brata... Z kim ja jestem spokrewniony?  I z kim ja żyje pod jednym dachem...?
Nagle poczułem wibracje w mojej kieszeni.
O! Pewnie Koi zapomniał komórki i teraz wujek będzie się do mnie dobijać-pomyślałem znudzony tym wszystkim. Niech ten stary piernik nie wtrąca nosa w moje życie...
Odczytałem wiadomość co tylko potwierdziło moje przypuszczenia.
-Koi... Pie... - zawahałem się i szybko poprawiłem ten drobny błąd- To znaczy wujek każe nam już wracać.
- rozumiem- westchnął wstając z kucka.  (jest takie coś?  XD)
-ja jeszcze się poszwendam, a ty wracaj. - dodałem wstając z ławki i kierując się w przeciwną stronę spojrzałem przez ramię na Tanyje. - idziesz ze mną czy wolisz tu zostać z tym sierściuchem? - spytałem się obojętnie.
<TJ?  >

Od Tanyji do Ryuri

"Potwory" już wiem co miał na myśli. Wąż wychodzący z jego kaptura był raczej tylko skupiony na kocie. Wyglądało to co najmniej strasznie.
-Mówiąc "bestie" masz na myśli tego słodziaka wystającego z kaptura?- uśmiechnęłam się lekko tajemniczo.
-Tsk...-prychnął złośliwie chłopak.
Nie przeszkadzają mi osoby te bardziej "aroganckie" ponieważ Reiner mógłby rozgromić je wszystkie razem wzięte. Jak ja nienawidzę tego smarka... Po chwili namysłu dodałam:
-Jeżeli nie możecie takiego kociaka przygarnąć z chęcią go wezmę, bardzo podoba mi się jego umaszczenie.- chyba ojciec się nie obrazi, a poza tym i tak czasem muszę przygarniać czasem zagubione zwierzaki i szukać im domu, wszystko to jednak sprawia mi wielką radość. A Reiner nie ma tu nic do gadania, starsza jestem. Jeżeli mu się coś nie spodoba to wyleci za przeproszeniem na zbity pysk.  Niestety, JESZCZE muszę mieszkać z tym gnojkiem.. Nie mogę się doczekać kiedy ojciec powie: "No córa jesteś już na tyle odpowiedzialna i możesz mieszkać sama"... Niestety tak się nie stanie.

Ryu? <Zapodaj temata xd>

środa, 15 października 2014

Od Koichiro c.d historii Yato

-Rozumiem - rzekłem zbliżając się w stronę szatyna.
-A ty... Jak się nazywasz? - przypomniał mi Yato. No tak... Wypadało by się przedstawić.
- Nazywam się Koichiro -odpowiedziałem cicho wystawiając palec prawej ręki by kot zapoznał się z moim zapachem. Poruszył swoim noskiem parę razy po czym wydał z siebie zadowolony pomruk, który później rozwinął się w mruczenie. Uśmiechnąłem się łagodnie.
- Jesteś taki milusi-przemówiłem do zwierzaka nie zwracając głębszej uwagi na trzymającego go chłopaka. Kociak odpowiedział mi miauknięciem jak by rozumiał to co mówię... Jest to możliwe?
-eee... Nie chce ci przeszkadzać w.... Gadaniu do Hrabi, ale... Jego właścicielka czeka- odezwał się Yato przypominając o swojej obecności.
- Wybacz - podrapałem się niezdarnie po karku. -Proszę dopilnuj, aby jego pani szczelnie zamykała drzwi... Inaczej to się powtórzy. Jeszcze dziś- dodałem lekko zaniepokojonym tonem. Nie miałem pewności co do tego, ale coś mi jednak mówiło, że tak się stanie.
-Hmm... A skąd o tym wiesz? - spytał się podejrzanie patrząc na mnie.
-nie wiem... -wtedy spojrzałem się na Hrabiego, który z zainteresowaniem przysłuchiwał się naszej rozmowie. Przekręcił swój łepek raz na prawo potem na lewo, i tak od początku.
- czyli... To jakieś przeczucie?
-przeczucie? - poatórzyłem niepewnie spoglądając znów na szatyna.  Zrobiłem krótką pauzę by przemyśleć tą dziwną sytuacje. -Chyba tak... - odpowiedziałem z tłumionym głosem.
<Yato?  Em.... Nie znam tw reakcji xD >

Od Yato do Koichiro

 I kolejna nocna ucieczka tego małego diabła. Ehhh i to jeszcze zawsze na mnie wypadało by go łapać. No, ale jak tu odmówić starszej pani, która nawet nie rozumiała sprzeciwu ze strony młodzieży... Zawsze przynajmniej dostało się potem za to jakieś drobniaki, a i zajęci było.
- Hrabio no chodź tu! - jęknąłem biegnąc za kotem, który uciekał nadal jak poparzony wystraszony nieco jeszcze. - Meh no proszę... Chodź tu... - nawijałem w kółko. - Nie możesz przecież tak cały dzień mi się wykręcać, hęę... - mruknąłem niezadowolony.
http://33.media.tumblr.com/604511805ed7f39b8d6414e9d816968a/tumblr_myy3jfWVlh1qkw2uho2_250.gif W końcu zmęczony zwierzak skrył się w pobliskich dziko rosnących kępkach. Przykucnąłem obok krzaka, w którym schował się futrzak. Kocur najpierw wysunął lekko pyszczek i ruszył swoimi prawie nie widocznymi wąsikami. Dopiero gdy lepiej poczuł mój zapach skoczył mi na kolana. Ach jak ten maluch potrafił być kłopotliwy.
- Hrabia? - usłyszałem za sobą nagle czyiś głos. - To twój kot?
 Podskoczyłem nieco zaskoczony po czym spojrzałem się za siebie. Obok mostku stał jakiś białowłosy chłopak.
- Mh... No nie do końca raczej mój. Tak jakby to ująć, po prostu jakoś na mnie wypada zazwyczaj by się z nim męczyć... - podrapałem się lekko po głowie podnosząc zwierzaka. - Kociak mieszka nie daleko i słynie z tego, że lubi uciekać często swojej właścicielce na spacery. A tak w ogóle jestem Yato - przedstawiłem się.

Koichiro?

Od Taemin'a do Hizashi'ego

 Po woli zbliżało się południe. Hiza już wcześniej wstał i gdzieś wyszedł. Niezbyt chętnie w końcu podniosłem się z łóżka. Po przeziębieniu pozostał jeszcze mi jedynie tylko lekki katar. Mimo to nadal byłem senny i raczej nie śpieszyło mi się do codziennych zajęć. Nagle ktoś wbił do pokoju przy okazji robiąc wielki huk.
- Tae ruszaj swoje cztery litery i wyjeżdżamy! - powiedział hardy głos.
- Niby gdzie? - podniosłem lekko głowę z poduszki.
- Jak to gdzie? Obojętnie! - uśmiechnęła się rudowłosa kobieta.
- Najpierw może lepiej wy było tak  zapukać? - mruknąłem.
- A tam, a tam! Taki duży chłopak, ta godzina, a jeszcze nie wstał! Przecież to wstyd, no już, nie będziemy z ojcem na ciebie długo czekać - uśmiechnęła się zadowolona.
- Możecie mi w tym tygodniu odpuścić? Nie chcę się na nowo rozchorować... - jęknąłem.
- Ale no, ale... - zawahała się lekko. - No dobrze... Ale w przyszłą sobotę jedziesz z nami! - powiedziała zamykając za sobą drzwi.
 Może i była już dorosła i to narzeczoną mojego ojca, ale czasem naprawdę już potrafiła się zachowywać jak jakaś nastolatka. Zwłaszcza ten jej piskliwy głosik... Jak on z nią wytrzymywał?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Siedząc już przy stole na dole w kuchni dostałem sms od Hizy. Hm... Miałem się nie martwić, że go przez najbliższe kilka dni może nie być? Niby to normalne, że każdy może gdzieś na przykład wyjechać.
 Jednak gdy zbliżał się wieczór i nie miałem co robić, zżerały mnie myśli co też mogło się stać. W końcu nie wytrzymałem i zadzwoniłem. Jeden sygnał... Drugi sygnał...
- Słucham? - odezwał się nagle głos.
- Mów no co się stało - odparłem od razu.
- Ekhem... Hej, nie uczono cię jak się zaczyna rozmowę? - zaśmiał się lekko.
- Yhm... Nawyk złapany od Hao już niestety - westchnąłem.
Tak... Tyle czasu spędzonego z tamtym nadpobudliwym chłopakiem strasznie na mnie wpływało zwłaszcza jeśli chodzi o zachowanie.
- A co miało się niby stać? - odezwał się znowu głos z drugiej strony.
- No nie wiem, coś musiało.
- Nic takiego... - powiedział nieco zduszonym głosem.
- Już ty mi tu nie kłam, mów - nie dawałem za wygraną.
- Kiedy serio no... eh... Byłem z Harumi w skateparku i tak jakoś no wyszło, że em no... się przewaliłem... - wypowiedział to chyba niezbyt chętnie, bo ściszył lekko głos. - Ale to nic wielkiego. Trochę pobędę w szpitalu, trochę się gips ponosi....
- Ty żartujesz? - mruknąłem.
- Niestety, ale nie - westchnął.
- Żebyś ty się sam od tak wywalił? Myślisz, ze w to uwierzę?
- No nie dokręciłem przez nieuwagę kółek dobrze i tak wyszło... - znów się za jąkał.
- Gdzie jesteś? - przerwałem mu nagle.
- No w szpitalu...
- Yhm, zaraz będę - powiedziałem rozłączając się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Gdy byłem już na miejscu dopytałem się jednej z pielęgniarek, w której sali leży Hiza. Hm... 134... 134... Jest, no w końcu. Uchyliłem lekko drzwi i zajrzałem do pokoju. Na jednym z łóżek siedziała oparta o poduszkę biała czuprynka z dziarskim wyrazem twarzy.
- No i coś ty zrobił niezdaro... - pokręciłem głową spoglądając na niego. - Chwile cię nie pilnowałem i już takie coś? Nawet pospać dłużej nie dadzą... - westchnąłem. - A teraz przyznaj się jak to serio się stało, bo nie wmówisz mi, że taki skater jak ty by sam zrobił sobie taką krzywdę... - mruknąłem siadając na krześle obok i krzyżując ręce.

Hiza? ;o

Od Ryuri c.d historii Tanyji

-Tj? - upewnił się mój brat dziecinnym tonem na co różowo włosa uśmiechnęła się delikatnie.
-Tak jest łatwiej. A ty jak się nazywasz? 
-Nazywam się Koichiro- jak zawsze cicho i niepewnie odpowiedział. 
- A twój... - Tj zaczęła wypowiedź lecz nie umiała jej dokończyć. Zaczęła poganiać mnie rękoma bym dokończył to zdanie. 
- A jego brat bliźniak nazywa się Ryuri- syknąłem gdyż nie lubiłem przedstawiać się jako jego '' młodszy'' brat.  10 minut... Serio? 
-czyli ten słodziak jest podobny do Ryuri... - dziewczyna znów patrzyła raz to na mnie, a raz to na zwierze. 
- coś to oznacza? - spytałem się zniecierpliwiony. Miałem już dość tego porównania. 
- Nie nic-za śmiała się. - czyli nie ma domu... 
- Nie... - spojrzałem się nań. 
- Ryu... A może my go przygarniemy? - wtrącił się Koichiro lecz od razu zgromiłem go wzrokiem. 
- Jeśli ma być obiadem dla moich potworów to oczywiście-Uśmiechnęłam się wrednie. Musiałem wyglądać jak psychopata, ale to cały ja. Poczułem jak z mojego kaptura wypełza jeden z zaciekawionych gadów. Rozejrzał się po czym skupił wzrok na kocie. 
- Ryuri... - westchnął Koi spuszczając wzrok. 
<Tj?   Wężyk xD >

wtorek, 14 października 2014

Od Tanyji do Ryuri

Chciałam wybrać się na rekreacyjny spacer po parku, gdy nagle ku moim oczom ukazał się on... taki mały puszysty cudny koteczek~ Nie widziałam
jeszcze takiego umaszczenia u kotów więc praktycznie nie mogłam się powstrzymać by nie podejść i pogłaskać tego malucha.
-Jaki uroczy kociak~- Powiedziałam uśmiechnięta. Ta mała kulka futra obcierała się o moją rękę cicho mrucząc. Spojrzał się na mnie tymi złotawymi ślepiami i normalnie zamarłam.
-To twój kotek?- Spytałam się białowłosego.
-Nie do końca, przywlekł się tu sam- Powiedział cicho chłopak.
Po chwili zauważyłam drugiego chłopaka, wyglądał jak lustrzane odzwierciedlenie białowłosego. Spojrzałam tak raz to na niego raz to na kociaka i się zaśmiałam.
-Coś Cię śmieszy?- Spytał brunet głosem przechodzącym w syk.
-Jest podobny do ciebie, na pewno on nie należy do was? Jeżeli nie to mogę go zabrać ze sobą- Powiedziałam przytulając małą kuleczkę.
-A tak w ogóle to jestem Tanya, ale możecie mi mówić Tj, miło mi-

Ryu?

Od Harumi c.d historii Hizashi'ego

-Czy to pani boli? - pytał się lekarz wyginając moją rękę w różne strony... Czułam jak dwie części mojej kości ocierają o siebie. Dobrze, że moje ciało już zaczęło łagodzić ból lecz mimo to...
- Tak jak wcześniej... TO PIEKIELNIE BOLI! - Warknęłam cudem powstrzymując moje słownictwo.
-No cóż... Złamanie z przemieszczeniem i na dodatek trzeba założyć szef na tą ranę na łokciu... Nie wygląda na to, że się sama zrośnie... - rzekł spokojnym głosem doktor do jednej z pielęgniarek.
''Ciekawe czemu z przemieszczeniem? '' zapytałam siebie w duchu patrząc morderczym wzrokiem w stronę mężczyzny, który właśnie wracał z zestawem do szycia.
- czy pan najpierw nie powinien mi nastawić tej kości puki uraz jest świeży? - spytałam się go pouczającym tonem.
- jestem lekarzem i znam się na tym proszę się nie ruszać. - i wtedy poczułam ukucie.
- ała~ - odwróciłam wzrok by chociaż nie patrzeć na te tortury.
-------------jakiś czas później---------------
Siedziałam w pokoju po zabiegowym. Tym razem z gipsem i 4 szwami na łokciu.  Cały czas miałam wyrzuty sumienia przez to, że oboje trafiliśmy do szpitala. Przecież ja nie umiem jeździć więc to nie jego wina...
Może chciał mnie pocieszyć?
Przemyślenia przerwał mi odgłos otwieranych drzwi.
<Hiza? >