poniedziałek, 20 października 2014

Od Tanyji do Ryuri

-Ho... czyżbyś zaczął przejmować się  "sierściuchem" ?- spytałam z wrednym uśmieszkiem.
-Nie.. Wcale nie... Po prostu... Jak wyszliśmy z tego WSZYSCY cali to mają być wszyscy bez wyjątku- od razu zaprzeczył chłopak.
-Jasne..- zaśmiałam się , coś mi się wydaję, że może jednak przekona się co do tego kota. Wzięłam puszystą kulkę i obejrzałam go dokładnie.
-Chyba, oprócz małego zadrapania na przedniej łapce nic poważniejszego nie widzę- Przytuliłam kociaka po czym włożyłam go z powrotem do kaptura.
-A twoje węże?- spytałam.
-Są w dobrej kondycji- kiedy to mówił ni stąd ni z owąt jego "bestie" wróciły do niego i znów schowały w bluzie. Usłyszałam jakiś szmer za nami, i gwałtownie odwróciłam głowę.  Może to jakiś pijak, albo co. Niestety żadna z hipotez się nie potwierdziła... Zza rogu wyszły jakieś dwie postacie, jedna z nich miała kij baseballowy a druga nóż.  To była dwójka napaleńców/narkomanów którzy wręcz rzucili się na nas. Eh, życie w tej dzielnicy nie zmieniło się ani trochę. Jeden z nożem zaczął biec w kierunku Ryu. Kiedy ten z kijem baseballowym podbiegł do mnie i już się zamachnął to trafiłam go w splot słoneczny, był chyba tak zjarany, że chyba nawet nie poczuł bólu. I no koniec końców dostałam po łbie kijem.
-Tsk...-Syknęłam z bólu i tym razem ja rzuciłam się na niego. Wytrąciłam mu kij i trafiłam w tył głowy.
Ten w końcu padł nieprzytomny. Postawiłam jedną nogę na jego plecach i spojrzałam się w kierunku bruneta.
-I jak ci poszło?- spytałam, spoglądając się na chłopaka. Zauważyłam, że chyba skończyliśmy w tym samym czasie bo zaczął otrzepywać ręce. Nagle poczułam, że z tego miejsca gdzie uderzył mnie ćpun zaczęła lecieć mi krew, parę kropel poleciało mi przez twarz.
-No świetnie- pomyślałam -Tylko tego brakowało.- O dziwo, kot siedzący w kapturze położył się spać, całe szczęście.

Ryu? <Ćpuny C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz