niedziela, 26 października 2014

Od Tanyji do Ryuri

-Co tak długo? - spytałam bruneta wychodzącego zza winkla z udawanym niezadowoleniem.
-A ile na mnie czekałaś?- odpowiedział mi pytaniem.
-No już dobre piętnaście minut..- powiedziałam to z lekkim uśmiechem, momentalnie podniosłam się i powiedziałam:
-To jak? Kontynuujemy "przechadzkę".
-Jeśli jeszcze ci mało...-
-Mi to tam rybka, nie zmuszam Cię abyś ze mną szedł, a i oddaję węże- mówiąc to położyłam rękę na barku chłopaka, węże wypełzły mi z pod rękawa i przeszły na jego ramię. Właśnie w tym momencie kociak obudził się i zaczął wiercić się w moim kapturze. Nie czekając na decyzję bruneta poszłam przed siebie, kot siedzący w moim kapturze wychylił łepek i spojrzał jeszcze chwilę na bruneta zza mojego kaptura. W sumie już robiło się późno a mi znudziło się chodzenie przez ciemną strefę, więc postanowiłam, że pokieruję się w stronę mojego domu, czyli na południowy zachód od miejsca naszego pobytu.

Ryu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz