- A jak myślisz kto może w nosy najpierw kopać mnie w piszczel, a potem się rzucać na mnie?-
- No nie wiem, nie wiem :D -
- To jak wpadasz? ;o -
- Ale jak to? Gdzie? o.O-
- Jak to gdzie? No do mnie, chyba nie będziesz sam tak siedział tam chory?-
- Nawet nie wiem gdzie mieszkasz .__. -
- Niedaleko, na pewno nie przegapisz mojego domu, od razu poznasz go po tych wyrazistych, zielonych ścianach D: To czekam ^^ -
Po tym nie dostałem już odpowiedzi. Po kilku minutach usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Tae ktoś do ciebie! - krzyknęła z dołu Juki. - Jakiś kolega chyba!
- Już idee! - zacząłem schodzić po schodach owinięty jeszcze kocem.
Brb... jak tu zimno... meh głupie przeziębienie i jeszcze to bolące gardło...
- Co tak długo? - mruknął Hiza czekając na mnie w progu.
- Długo? A kto mnie rozchorował, że jestem w takim stanie jak teraz, hm?
Chłopak uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Dobra właź, trzeba będzie jakoś znaleźć zajęcie na ten jeden dzień. Zawsze to lepiej przecież chorować z kimś niż samemu tak siedzieć bez przerwy na fb - zaśmiałem się.
Poszliśmy więc na górę do mojego pokoju. Hiza lekko podskoczył widząc w środku wielki bałagan zaczynając na starym kubku na biurku i kończąc na ciuchach powywalanych w szafie.
- Hao tu był... - westchnąłem lekko. - Już musiał wszystko powywalać... -jęknąłem nawet nie męcząc się już sprzątać.
I tak wiedziałem, że prędzej czy później on znowu tu przyjdzie i przywróci rzeczy do bałaganu więc po co w ogóle cokolwiek układać na swoje miejsce z powrotem?
Spędziliśmy nieco czasu na graniu, bo co innego by tu robić będąc chorym. Nagle znów się rozległ dzwonek do drzwi.
- Mh... Chyba Juki wyszła do sklepu, zaraz wrócę - powiedziałem wstając z fotela i schodząc na dół.
W drzwiach zobaczyłem niezadowolonego Hao. Tak szybko minął czas już dawno przecież było po zajęciach lekcyjnych...
- Tłumacz się teraz czemu cię nie było i nic nie napisałeś! - warknął od razu.
- Rozchorowałem się, nie widać?
- Serio? Już ja cię przywrócę do zdrowia... - odparł próbując wejść do środka, ale szybko mu zagrodziłem drogę.
- Hao to nie jest dobry pomysł jeszcze się też zarazisz... - powiedziałem nieco zaniepokojony.
- A od kiedy ty się o mnie tak martwisz? Coś tam ukrywasz? - wykorzystując okazję szybko się przedarł do środka, ale na początek na szęście dostał się do lodówki. - Mmm... żarełko! - oblizał się.
- Hao daj spokój! - jęknąłem. - Serio nie czuję się dobrze... Ale jutro już będę w szkolę - mówiłem próbując go jakoś wygonić z domu.
Hiza siedź tam na górze do póki nie uporem się z tym głupkiem... - myślałem jedynie sobie. - Jeszcze tego brakuje żeby cie zobaczył u mnie i potem miał głupie myśli...
Hiza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz